Tak wiele mam do powiedzenia, a jeszcze nigdy nie byłam tak milcząca.
Czuję się osaczona, z każdej strony; wszędzie tylko dotykają mnie czyjeś oczekiwania, nadzieje, wiara. Nacisk. Chyba głównie to odczuwam. Potrzebuję przestrzeni, miejsca, gdzie będę mogła swobodnie oddychać, gdzie będę czula się akceptowana, po prostu dobra bez zastrzeżeń
Czy ja cokolwiek planuję? Snuję się jak cień, jak ćma, bez wiary. Podswiadomie liczę na plan, na przeznaczenie. Chyba w nie wierzę.Zawsze wierzyłam, ze nic nie dzieje się bez przyczyny.
Nie ukrywam, ze w momencie, kiedy świat moich idei i wartości przeżywa burzę, jestem niespokojna. Brakuje mi poczucia bezpieczeństwa, grunt zapada mi sie pod stopami, jest tak jak na ruchomych piaskach. Boję się, że jezeli ktoś, (albo coś?) nie wyciagnie do mnie ręki w odpowiednim czasie, to może byc za późno.
Patrzę w stecz z nostalgią i żalem. Tak niewiele zostaje
WYRYWAM SIĘ Z AMOKU!
Muszę zacząć. Przestać kończyć. Teraz jest czas na początek.