Siedzę w ogrodzie. Oddycham ciepłym, letnim powietrzem. W mojej głowie przelatują puste myśli.
Nie mają one całkowicie żadnego znaczenia. Jestem beztroska. Spokojna. Żyję. Patrzę w niebo. Ma taki kolor jaki lubię.
Wiem, że to niebo nade mną odbija się w moich oczach. I w pewnym sensie stają się jednym.
Dzień jak każdy inny.
I nagle burza z piorunami w mojej głowie. To niebo przypomina mi jak bardzo lubiłeś niebieskie oczy.
I w moich niebieskich oczach, w których odbija się błekit tego cholernego nieba pojawiają się łzy.
Mija beztroska i spokój. Pojawia się myśl, czy to kiedykolwiek będzie mniej bolesne?
Gdy odszedłeś, mówili, że to minie. Przyzwyczaimi się do Twojej nieobecności. Wszystko wórci do normy.
W swoim życiu nie słyszałam nic bardziej głupiego.
Nigdy nic nie bolało mnie bardziej jak ta tęsknota, którą odczuwam teraz.
I co mogę z tym zrobić? Żadne krzyki i wrzaski nie pomogą- wiem to.
Więc mimo łez siedzę i zachwycam się tym niebem nade mną z nadzieją, że siedzisz obok mnie.