Dzień jak codzień,żyję. Jest trudno,ale daję radę.
Nikogo nie ma w tym smutnym jak pizda mieście. Nawet fajki nie ma z kim spalić.
Wczoraj upiła mnie moja wlasna rodzina,ale bylo całkiem wesoło. Chcę wyjśc z domu.
Tylko nie sama,bo wtedy jest strasznie źle i smutno. Na szczęście we wtorek to Bydgoszczy,może będzie fajnie.
To już półtora miesiąca jak się nie tnę,jestem z siebie taka dumna. Czasem mnie jeszcze korci,ale się powstrzyuję.
Wyglądam i czuję się jak chodząca śmierć. Nie chce mi się nawet jeść.
Jednak żyję,niestety,
"Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze..."