Teraz będę was zawalać zdjęciami z obozu. Cholera, smutno mi. Dobę temu byliśmy w autokarze, który wiózł nas na dworzec. Czas za szybko leci. Powrót do domu = powrót do rzeczywistości. Tam jakoś wszystko wydawało się proste. Pełen chill, fazy, głupawki, leżenie ze śmiechu, świetni ludzie. Został tylko miesiąc. Zaczynam obawiać się przyszłości. Czyżby dopadało mnie coś w rodzaju depresji poobozowej? Minęło parę godzin, a ja po prostu już za wami tęsknię. Dziękuję za te 10 dni. Liczę na to, że za rok spotkamy się w tym samym składzie.
Co teraz? Będę przekonywać rodziców na koncert. Nie wiem czy mi się to uda. Wątpię. Zmarnuję kolejną szansę na zobaczenie chłopaków na scenie. Tata powiedział, że gdyby to było bliżej np. Kraków czy Katowice to jeszcze by się do tego przychylił, ale skoro Łódź to trochę gorzej. Muszę sobie zapełniać grafik. Chcę spotkać się z Dżoanną, Syśką i Pepe. We wtorek zobaczę się z Marcelą. Ostatni raz widziałyśmy się 2 tygodnie temu. Oj, mamy do pogadania :D! Oczywiście jak Asiak wróci od babci to się spotkamy, ha, wbiję do ciebie do domu. Paaaaat, wracaj, Kraków jest nasz! Rozpisałam się. Czuję jak kolejna fala nadciąga. Smutna, szara rzeczywistość. Muszę włączyć jakąś piosenkę która da mi kopa.