Dno, dno, dno.
+ deprecha pokoncertowa. No wiedziałam, że prędzej czy później mnie złapie. Oglądam filmiki i nie mogę no. Do tego nie będzie mnie na Marsach. Jakoś sobie z tym radziłam, ale im bliżej koncertu w Łodzi tym bardziej dotyka mnie to, że nie będzie mnie tam. / Jakoś brak mi chęci do życia. Mam zdjęcia. Dziękuję Aśkowi za dziś. Taki pozytywny akcent dzisiejszego dnia. / Nie ogarniam siebie i całego tego burdelu, może mi ktoś pomoże? Bo ja naprawdę coraz mniej rozumiem z tego wszystkiego, powracają wspomnienia, grudzień i mogło być tak pięknie, chyba wszystko wtedy do końca spierdoliłam, a teraz płacę za to ciężką cenę bo się wypruwam co zrobić żeby zapomnieć. Do tego w środę znowu szkoła, Boże, jak ja nie chcę widzieć znowu tych twarzy, matko. Do tego nauka, sprawdziany + trzeba w końcu zrobić ten pieprzony projekt jeszcze w tym semestrze żeby mieć spokój. Ja oszaleję chyba, nie dam rady. Cały ten cholerny świat wali mi się na grzbiet.
ZAWIESZAM I NIE WIEM KIEDY WRÓCĘ, OT CO.
Wiecie gdzie mnie szukać.