Trochę ze mnie zeszło, chociaż miała ciężki tydzień..
Ciężki mentalnie. Nie mogłam się dźwignąć psychiczne.
Jeszcze na dodatek musiałem dźwigać innych.. kiedy samemu trudno, jeszcze trudniej kogoś. Cały czas będąc tą najgorsza..
Wsiąść w samochód i przed siebie..
Dzisiaj zdałam sobie sprawę, że potrafię się adaptować do życia tak, żeby wszyscy dookoła mnie mieli dobrze. A ja ? Kto się mną przejmuje...
Cholernie boję się momentu, kiedy znajdzie się ktoś, kto nie pozwoli mi stawiać siebie ja końcu, kto mi nie odpuści.. boje się, ale gdzieś głęboko chciałabym, żeby ktoś podejmował decyzje za mnie. Bo ja nie poradze siebie z konsekwencjami.
Raz podjęłam taką decyzję - składając papiery do RM, rzucając pracę, informując rodziców o przeprowadzce, zostawiając M.. trzy ostatnie w ciągu 3 dni.. a 4 zaczynając nowe życie.
Wtedy nie było ciężkich konsekwencji, wtedy zrobiłam najlepsze z możliwych.
Teraz..
Już nie dusze się swoim życiem, bo nauczyłam się koegzystować.
Nauczyłam się nie walczyć o siebie. Tylko roić sobie świat, który pozwala mi przeżyć.
Niespełna 2h koźlę urodzone w niedzielę