Wiem, mój profil jest perfekcyjny. Nos z resztą też.
Nie za fajna godzina na rozkminy...
Czasami sie zastanawiam czy moje wspomnienia nie są czymś co po prostu sobie wymyśliłam. Niektóre są tak cudowne, że stają się dla mnie czymś nierealnym. A niektóre są tak odległe...jakby nigdy nie miały miejsca w moim życiu. Dziwne, nie? Najgorsze jest chyba jednak to, że te same momenty, ci sami ludzie, te same emocje, które mi wtedy towarzyszyły nigdy nie wrócą, prawda?
Czasami żałuje, że duzo rzeczy nie układa sie po mojej myśli...czasami wierze, że tak wlasnie miało byc.
A czasami chciałabym wrócić do 6 klasy podstawówki, podjąć inna decyzje niz wtedy i zobaczyc jak moje życie sie potoczy. Tylko to by wcale nie rozwiązało niczego. Pewnie zaistniała by ta sama sytuacja, tylko z innymi ludźmi, z innymi wspomnieniami...
A jeszcze najbardziej denerwuje mnie to, ze do każdego wspomnienia jest poniekąd przypisana jedna z pierdyliarda piosenek, ktore znajdują sie w moim telefonie/komputerze. Szkoda, ze wlasnie tych wspomnień, ktore mnie bolą/nie dają o sobie zapomnieć mam przypisane najwiecej.
Popieprzone to wszystko.
Moje rozkminy są przerażajace. I dobrze, ze zdarzają sie rzadziej niz częściej.
Tyle bezsensownych rzeczych zawraca mi głowę, a ja jak zwykle musze to wszystko sobie przemyślic, dobić sie, a potem sama siebie opieprzyc, ze czymkolwiek tak bezsensownym sie przejmuje.
Chyba jeszcze nikt tego wszystko nie ogarnął.
Ja chyba w sumie tez.
No i po co mi takie notki.
Powinno tu byc radośnie, wszystko powinno ociekac szczęściem.
Nie.
A do dupy z takim czyms...