więc wróciłam po miesiącu włóczęgi.
a w zasadzie to nie włóczęgi, a lenistwa, leżenia plackiem na plaży.
obóz w wiciach (a w zasadzie WICIU) mnie przerażał
ale, na szczęście, przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
i tylko czasem marzyłam o ścianach, oknach, łóżku i prysznicu z ciepłą wodą.
ale tylko 'czasem'. w między czasie nie myślałam o tak przyziemnych sprawach.
na zdjęciu jedynie fragment 'drim timu'
od lewej: martyna, radziu, iwona (cyklooop :-*), łukasz-solarz, ozzy, ewelina, kasia, baśka, magda, kaśka i ja
większość ludzi się pochowało, ale dobre i to, jak na razie
a ja i tak najbardziej tęsknie za gitarą, sosenką (brawa dla naszego kochanego flojda :-*) i wieloma innymi piosenkami, bez których ten obóz byłby nijaki, pozbawiony tego, co najbardziej harcerskie. tęsknię jeszcze za wieczorną iskierką i wami wszystkimi.
na prawdę.
a w szczególności za moimi drogimi, jedynymi 'laskami' z namiotu: aJwonka, eM, Kaś. :-**
no i w prezencie dla katarzyny górskiej : rozczochrany!!
"Rozpatrując sprawę retrospektywicznie, dochodzę do konkluzji iż twoje idiokryzmy na temat mojej aparycji są wręcz efemeryczne."