Day is collection of hours. 6
- Anka? Anka?! Cholera!- wykrzyknęła.
Postanowiła oddzwonić, trzęsącymi się rękami wybrała numer koleżanki.
Ale telefon Anki był wyłączony.
- Cholera! Co ja mam zrobić?- myślała.
Wybrała ponownie numer, nadal wyłączony.
Zarzuciła bluzę i pobiegła do domu Anki.
Zapukała do drzwi, nikt nie otwierał, za drzwiami było słychać że ktos się kłóci.
Zapukała jeszcze raz, tym razem mocniej. Drzwi otworzył prawdopodobnie ojciec Anki.
- Jest Ania?
- A kim Ty jesteś?- warknął.
- Jej przyjaciółką.- odpowiedziała przestraszona.
- Anki nie ma.- powiedział i trzasnął drzwiami.
Wyszła przed blok i ponownie wybrała numer Anki. Odebrała.
- Anka? Gdzie Ty jesteś?
- Majka? Ratuj mnie! Błagam!
- Gdzie jesteś?
- Nie wiem, tu jest ciemno. Majka ratunku.- Anka płakała do telefonu.
- Cholera! Skąd mam wiedzieć gdzie Ty jesteś.
- Czekaj, pamiętasz ten budynek obok skrzyżowania?
- Te ruiny?!
- Yhym, przyjdź tu, proszę.- błagała Anka.
Za chwilę połączenie zostało urwane.
Majka niewiele myśląc poszła w wskazane przez Ankę miejsce.
Było ciemno, ale słyszała jakieś głosy. Postanowiła podejść od tyłu i zobaczyć przez okienko czy Anka tam jest.
Szła najciszej jak potrafiła. Nagle usłyszała jakiś szmer, dochodzący z krzaków.
Bała się, ale musiała uratowac Ankę. Szła przed siebie.
W pewnym momencie poczuła tylko mocne uderzenie w tył głowy i upadła.
***
- Rany jak zimno.- pomyślała.- gdzie ja jestem?
- Majka! Dzięki Bogu!- Anka rzuciła się na Majkę.
- Ała, nie ruszaj. Chyba mam złamaną rękę.
- Przepraszam.
- Jak Ty się tu znalazłaś?
- Tak jak Ty, tylko że po mnie zadzwoniła Laura.
- A to...
- Tak, suka. To podstęp, mści się.
- Anka musimy stąd uciekać, to jakaś psychopatka.
- Ciekawe jak?
Majka rozejrzała się. Było ciemno, więc za duzo nie było widać.
Podniosła się i szła opierając się o ściany. Nagle poczuła, że w jednym miejscu ściana jest...miękka.
Szarpnęła i okazało się, że da się wyjść.
- Anka, chodź, zwiewamy.
- Majka, jesteś wielka!
- No jestem, nie musisz mi mówić, odchudzam się- zaśmiała się.
- Nie czas na żarty, zwiewamy stąd póki czas.
Majka powiększyła dziurę i wydostały się. Pobiegły pod blok Anki.
- Siadaj! Co z tą ręką?- zapytała Anka.
- Nic, da się żyć.
- Poruszaj.
Majka poruszyła ręką.
- Cała- usmiechnęła się.
- Uff. Majka, dziękuję Ci. - powiedziała Anka- ona mogła mi coś zrobić...
- Nie ma za co, lubię przygody- zaśmiała się.
- To nie jest smieszne- szturchnęła ja w bok.
- Ała!
- O przepraszam.
Siedziały na trawie, w środku nocy zamiast spać spokojnie w domu.
- A Tobie nic nie jest?- zapytała Majka.
- Prawie nic.
- Prawie?
Anka podniosła kawałek koszulki i pokazała brzuch, na którym było widac kilka ciętych ranek.
- Laura to zrobiła?
- Niestety- powiedziała Anka- powiedziała mi, że musze poczuć ten sam ból...
- A to głupia świnia!
- Majka, musimy uważać, to psychopatka.
- Wiem, ale najpierw musisz opatrzyć brzuszek, szkoda go, bo jest taki piękny.
- Przestań, poradzę sobie jakoś.
Majka źle się czuła, zaczęło kręcić jej się w głowie.
- Anka, musze iść do domu.
- Dobra, ale uważaj na siebie, daj znać czy doszłaś cała i zdrowa.
- To 5 minut drogi, spokojnie- zaśmiała się.
- Ale ja martwię się o moją przyjaciółkę.
Majka usmiechnęła się. Wstały, Anka cmoknęła ją w policzek i jeszcze raz podziękowała.
Rozeszły się do domów. Majka dotarła do domu, matka na szczęście już spała.
Rozebrała się, była cała w siniakach i zadrapaniach, a na dodatek ledwo ruszała ręką, na szczęście lewą.
Umyła się, opatrzyła rany i założyła legginsy i bluzkę z długim, żeby mama nie zauważyła, że coś jest nie tak. Zasnęła. Nazajutrz rano weszła do kuchni, mama siedziała juz przy stole.
- Przygotowałam ostatnie wspólne śniadanie- usmiechnęła się.
- To miło mamo, ale nie mam ochoty.
- Coś się stało? Gdzie byłaś wczoraj w nocy?
- Przed blokiem rozmawiałam z Anką.
- Zjedz coś, marnie wyglądasz.
Majka z wielkim trudem coś zjadła, żeby mama się odczepiła.
Chwilę milczały, potem jeszcze chwilę rozmawiały i nadszedł czas pożegnania.
- Tak mi smutno, że musze Cię tu zostawić córeczko.
- Mi tez smutno mamusiu.
W oczach jej matki pojawiły się łzy.
- Mamooo, przecież jeszcze się zobaczymy- uśmiechnęła się i przytuliła matkę.
- Przepraszam- matka wytarła łzy i przytuliła mocno córkę.- Do zobaczenia za jakiś czas.
- Do zobaczenia mamo- powiedziała z usmiechem- i nie smuć się.
Poprzytulały się jeszcze chwilę i matka Majki zabrała walizki i wyszła.
Majka nawet nie posprzątała, ubrała się, zabrała rzeczy i wyszła do szkoły.
Po drodze myślała o tym co wydarzyło się w nocy oraz o tym czy spotka dziś Laurę.
Szła przed siebie, nie zwracając na nikogo uwagi. Weszła do szkoły i jak zwykle udała się w strone klasy.
Anki jeszcze nie było, nikogo nie było.
Usiadła w ostatniej ławce, tam gdzie zwykle siedzi Anka i czekała, aż ktoś przyjdzie.
Jak zwykle gapiła się w okno i myślała o liściku od Kacpra.
Nagle drzwi od klasy się otwarły i Majka zobaczyła w nich...
cdn...
Amelia