Na życzenie, czyli o nas dla Was.
Zostaam poproszona o napisanie notki przybliżającej trochę Nas. Dla części osób która to czyta jesteśmy już znani, ale być może nie dla wszystkich. Więc.. Znamy się w sumie od bardzo dawna. Od dzieciństwa? Można tak powiedzieć. Nasze drogi rozeszły się na czas Jego szkoły średniej, bo gdy ja poszłam do technikum znów się przecięły. Prawda jest taka, że oboje byliśmy wtedy patrząc z perspektywy czasu w nieudanych związkach. Jeśli o mnie chodzi byłam całkiem naiwna, ale zwalam to na młody wiek i niedoświadczenie. Bo jak inaczej nazwać to, że większośc znajomych mojego byłego chłopaka(!) mówiło mi, że nie jest dla mnie a ja nie wierzyłam? Dopiero, gdy praktycznie przyłapałam go z inną dziewczyną, otworzyły mi się oczy. Najbardziej dało mi się we znaki nie samo rozstanie, a reakcja teoretycznie bliskich mi osób, ale nie o tym.. Jak doszło do tego, że teraz jestem żoną mojego przyjaciela z dzieciństwa? Jak na złość, był jedyną osobą, która chciała i umiała mnie wysłuchać. Zawsze nam się dobrze rozmawiało, gadaliśmy o przeróżnych rzeczach zaczynając od poważnych po rozśmieszające do granic. On zrobił pierwszy krok. Choć może ja? Po 6 latach to wciąż kwestia dyskusji :D W każdym razie nasz związek zaczął się od pocałunku, potem mnóstwo kłótni, słów, po których każdy inny chłopak czy dziewczyna wykopałoby drugie za drzwi. Ale nie my. Oboje zbyt dumni, żadne nie będzie gorsze i nie zerwie! I tak przeciągaliśmy się w sumie pół roku. Potem sylwester, tak pamiętny, wspólny, pierwsze poważne słowa i decyzje. Przeprosiny za wszystko, nowy rok, nowe szanse. Byłoby cudownie gdyby nie.. Jego wyjazd za granicę. Pierwszy, krótki, drugi dłuższy, aż w końcu rozstanie na pół roku. Łzy, powroty i w koło. Obietnica, że następnym razem wyjedziemy razem. Zaręczyliśmy się po prawie 3 latach bycia ze sobą. Skończyłam technikum, zdałam maturę i przyjechaliśmy tutaj. Temat ślubu się przewijał, pierwsza ustalona data na rok 2013 nie wypaliła, musieliśmy odwołać. Żal, rozgoryczenie, no ale przecież.. I tak dopniemy swego. Po cichu planowaliśmy ślub na 2014, ale najpierw, po długich rozmowach podjęliśmy decyzję o dziecku. Patrząc na starające się obok nas pary myśleliśmy, że i my poczekamy. Jaka była nasza radość, gdy po 2 tygodniach od decyzji czekałam na okres dzień, dwa, tydzień...i nie było. Test, jeden, drugi i już je widzę. Najpierw zamazane przez łzy, potem stopniowo coraz wyraźniejsze.. Dwie piękne, czerwone kreski. Tym sposobem jednego roku spełniły się nasze dwa największe marzenia. Zostaliśmy małżeństwem i rodzicami. Urodziłam w Brukseli, gdzie na co dzień mieszkamy. Do Polski zamierzamy wrócić, ale raczej nie w najbliższej przyszłości. Mój mąż ma bardzo dobrą pracę, żyje się lepiej, łatwiej. Ja spokojnie zajmuje się domem i córeczką. Czy planujemy więcej dzieci? Oczywiście! Chcemy mieć dużą, szczęśliwą rodzinę. Póki co jest nas troje, córka ma już ponad pół roku i jest silną, drową i książkowo rozwijającą się dziewczynką. Niesamowicie ciekawą świata, uwielbiającą śpiewanie i tańczenie z mąmą i noszenie na barana przez tatę. My jestesmy udanym małżeństwem, przeplatanym sprzeczkami i cichymi wieczorami, ale mimo wszystko szczęśliwym. I to bardzo!
Tyle o nas. Nie wiem co chcielibyście wiedzieć konkretnie, jeśli o czymś nie napisałam a Was ciekawi pytajcie śmiało. Ściskam i życzę udanej niedzieli!