piątek 13... wydawało mi sie że będzie przełomowy, małe światełko nadzieji się we mnie tliło, i myslałam ze może w rezultacie piatek 13 nie będzie pechowy. światełko zgasło, nic po takiej nadzieji, jest jak dawniej.
wczoraj sie troche ponieogarniało, ale było dobrze ;) poza incydentem ani, komarami, pustynią, i rozkminą matki.
dzisiaj przecholerny zamuł, oglądanie wojny polsko-ruskiej u ani, leżenie nad wartą.
jutro niestety w większości opiekowanie się 5letnim bachorem. i jeszcze paula, i ania ;)
a we wtorek już to na co tak zajebiście czekałam... Wrocław ;D od godziny 12.03 pełna wolność, umawiać się, ludzie!
potem Środa Śląska... a potem coś jeszcze pokopanego wymyślę ;P