Pewnie myślicie, że zaraz przeczytacie ubrane w ironię przemyślenia na temat jakże karygodnej postawy ludzkiej. Że moja krytyka weźmie górę i jednak doczepię się czegoś lub kogoś, ale nie. Dziś mój mózg musi całkowicie odpocząć i w tym celu udam się na spacer. Nie wiem dokąd. Nie wiem, o której. Wiem tylko z kim. :) Trochę chce mi się płakać z radości. Z jakiej? - Tego wyjawić nie mogę, przepraszam. O niepewnych er rzeczach nie mówi się "na pewno". Więc przepraszam was jeszcze raz wszystkich za to, że mówię, a nie dokańczam. :). Dzisiejsza kąpiel, jaką sobie przygotowałam na "osuszenie łez", które nie wiadomo skąd i z jakiegoż powodu popłynęły po mojej twarzy, dobrze mi zrobiła. Potem wszystko potoczyło się szybciej i nabrało optymizmu. W mojej dzisiejszej "pracy" kierowałam się bezinteresownością, nie obchodziło mnie, czy ktoś pochwali mnie, czy tego nie zrobi. Było mi to zupełnie obojętne, trochę dziwne w moim przypadku to. Ale ta właśnie kąpiel miała coś w sobie, ta książka, którą w jej czasie czytałam postawiła mnie na nogi, sprawiła, że miałam ochotę przenosić góry, że na moją twarz wrócił uśmiech, a do duszy wiara w siebie, we własne możliwości i w swoją wartość. Coś, co podejrzewałam od jakiegoś czasu, od wczorajszej rozmowy, którą - chcąc nie chcąc (ale bardziej chcąc <oj, brzydko!>) - podsłuchałam (ale w rodzinie nic nie ginie, prawda?) stało się dla mnie jeszcze bardziej prawdopodobne, a po dzisiejszych słowach mamy stały się niemal oczywiste. Ucieszyłam się, myślałam, że się popłacze. Po prostu. Nie mogę niczego mówić, tak właśnie myślę, a więc zamknę usta w tej sprawie na klucz, a kluczyk włożę w Czyjeś ręce. Nie ode mnie to zależy więc. Nutka tajemniczości niczemu nie zaszkodzi. :) Pozdrawiam was gorąco ;*
PS. Pogodziłam się z kilkoma osobami, i taki jest kolejny plus dzisiejszego dnia. W domu trochę ogarnęłam. Teraz zjeść idę, ubrać się, umalować, włosy wysuszyć i kilka jeszcze innych czynności wykonać, a potem na spotkanie. :)
Chcę Cię zobaczyć jeszcze raz...
Chcę Cię widzieć każdego dnia.
W twych ustach topić smutek, strach.
Do końca życia w ramionach twych trwać.
PS2. nie wiem skąd mi się to coś wzięło.