Miałabyć dzierżawa Halzy.. nie wyszło.. obie zostały sprzedane:( Marcin mówi że nalepsze wszystkim to wyjdzie.. zobaczymy..
dobrze że zdążyłam na nią wsiąść i pojeździć:) Szaleniec to mało powiedziane.. ale liczyłam, że w miarę jak się na niej będzie jeździć to się troche uspokoi.. ma taki cudowny galop.. i chociaż bardziej kręciły mnie skoki to Halza dała mi do myślenia nad ujeżdżeniem..drugi raz nie miałam okazji wsiąść bo zrzuciłą i poturbowała swoją Panią.. i miarka sie przebrała.. Kasia chce teraz spokojnego grubaska, który nie będzie odwalał :) ostatecznie padła decyzja o adopcji z centaurusa. i co najlepsze.. wczoraj ryczałam bo wzruszyłam się po raz kolejny historią Marusi no i z żalu że nie mogę jej wziąć a Kasia zabierze jej koleżanke i Marusia zostanie sama.. strasznie mi jej żal.. mogę ją adoptować.. ale czy na pewno? samo przywiezienie jej do stajni Kasi to jeszcze nic.. dobrze chociaż że wiem, że kiedyś znów się zgodzi i będę mogła u niej trzymać konisia:) wracając do Marusi.. co robić? sama nie wiem.. nie mampojęcia.. mam okazję spełnić marzenie.. ale to decyzja prawie na całe życie.. czy dam sobie radę z klaczą bez jednego oka? do tego nie ujeżdżoną..? czy na pewno chcę właśnie jej? eh.. dlaczego nikt nie nauczył mnie podejmować takich trudnych decyzji..może ktoś podejmie ją za mnie..
mega mieszane uczucia.. z jednej strony oglądałam już kantary i derki, a z drugiej.. ehh..