Czuli, że to koniec. Mimo wszystko starali się zachować godność. Łzy kapiące z ich oczu boleśnie zagłuszały ciszę, panującą na zewnątrz, jak i wewnątrz nich. Serca były przepełnione smutkiem. Inaczej to sobie wyobrażali. Życie miało być prostsze, mięli to udźwignąć. Wszystko okazało się ponad ich możliwości, dziecinne możliwości. Nie chcieli zwalać na nikogo winy, jednakże umysł przepełniony ciężkimi myślami, podsuwał wiele obrazów, przynoszących chwilową ulgę. Stojąc obok siebie, tęsknili...za sobą. Jakże daleko może być osoba, znajdująca się koło nas. Rozpaczliwie szukali siebie, trwając w bolesnym uścisku.
Ona- próbowała nie płakać. Tama blokująca ją od wewnątrz, bezczelnie pękła nie licząc się z konsekwencjami. Starała się nie podnosić wzroku, jednakże przez tą chwilę, w której pochwyciła jego spojrzenie, dostrzegła morze bólu. To przez nią. Nie, nie chciała się zadręczyć. Realnie oceniała sytuację. Gorączkowo przyciskała jego dłoń do swego mokrego policzka. Czuła, że życie przecieka jej przez palce, nie mogąc nic z tym zrobić. W duchu prosiła Boga by pomógł jej go przeprosić za wszystko. Cholera prosiła tylko o jedną rzecz. Wystarczyłoby słowo. Niestety nie tym razem Zwykłe przepraszam wydawało się być pustym słowem. Pozbawionym wszelkich wartości.
On- miał być twardy. Niewątpliwie starał się. Za mało. Walczył z samym sobą. Palce były sine od ciągłego zaciskania ich w pięść. Gdy opuszkami palców błądziła po jego twarzy, czuł się podle, zadając jej tyle bólu. Nie miał wątpliwości, ona wiedziała. Jej kobieca intuicja doskonale orientował się w sytuacji. W jego głowie, jak klatki zdjęć, przewijały się wspomnienia. Uśmiech& oczy& twarz& miłość. Nie mógł pojąć jednego. Dlaczego wciąż płakał? Może tylko, dlatego, że kochał. Niewinnie poddał się działaniu tej siły. Pod tym względem był bezbronny. Czuł, że musi się wyrwać z tego uścisku, za dużo sił go to kosztowało. Miał ochotę odwrócić się i pobiec. Tak długo, aż zbraknie mu tchu, aż się zmęczy, aż zapomni. Ostatni raz pragnął spojrzeć jej głęboko w oczy. Przeraziło go, co tam zobaczył. Niezmierzone pokłady smutku i rozczarowania. To drugie sprawiło mu najwięcej bólu. Nie, nie w ten sposób to sobie wyobrażał. Odchodził, by nie cierpieć, jak pieprzony egoista. Niestety w tych krótkich chwilach pojął, że teraz wszystko mu jedno.
- Muszę iść do domu, muszę wrócić, muszę po prostu odejść. powiedział drżącym głosem, pozbawionym wszelkiej barwy.
Nie zatrzymała go. Koniec, jakże kiedyś daleki, dziś postanowił się pokazać. Choć cierpiała wiedziała, że to lepsze wyjście. Nie walczyła, bo dystans, który musiała pokonać okazał się za długi. Stała w miejscu wpatrując się w ta niemą pustkę. Musiała ją pokochać. Oddać jej serce. Zaufać tak jak kiedyś, lecz w duchu wiedziała, że nie będzie potrafiła.