NOTHIN' BUT A GOOD TIME!

Są takie miejsca gdzie trzeba pojechać przynajmniej raz w życiu. Gdzie liczy się przede wszystkim wspaniała atmosfera i ci wszyscy wspaniali ludzie. Pomijając beznadziejną podróż i niefajną pogodę, był to jeden z moich najlepszych wyjazdów ever. To miejsce żyje własnym życiem w które po paru godzinach od przyjazdu wsiąkasz na dobre. Nie potrafię zliczyć tych wszystkich epickich tekstów, wygłupów i zdarzeń które miały tam miejsce ale wiem, że w jednej notce bym tego nie zmieścił. TYLE WYGRAĆ! Sam nie wiem co jeszcze powiedzieć. Oczywiście ze wszystkich koncertów najwspanialszy był Machine Head. I Am Hell na otwarcie powaliło, wszystkie klasyki zostaly zagrane, Aesthetics of Hate z najlepszą solówką ostatniej dekady i Halo - utwór przez który słucham metalu. Darkness Within czyli epicki wyciskacz łez szczęścia oraz przecudowny Locust. Ponoć nawet kamera mnie uchwyciła na telebimie ale nie wiem, byłem zbyt zajęty podziwianiem Flynna. To było coś, coś na co długo czekałem. 

Na koniec jak zwykle chciałbym podziękować - naszej podwójnej ekipie z KK, tym zajebistym ludziom z pociągu na Woodstock, pannom K. i A. , przezajebistym ludziom którzy podwieźli nas niemalże do Frankfurta ale przede wszystkim największe podziękowania należą się dla Miłosza, bez którego prawdopdobnie nie wydostalibyśmy się dzisiaj z Kostrzynia. Jesteś wielki, czlowieku. 

To by było na tyle. Teraz pozostaje dzień odpoczynku a we wtorek na Amon Amarth... całe życie w trasie :D