photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 PAŹDZIERNIKA 2020

kiedyś

kiedyś myślałam, że nie rozumiem siebie i tego wszystkiego, co wokół. że ludzie zachowują się niesprawiedliwie, że to tylko taki bardzo zły, ale przejściowy etap shitu, który każdy z nas musi przejść, żeby pójść dalej. i było to: co noc wypominanie sobie samych przykrych rzeczy, wspomnień, nieprzemyślanych decyzji. co noc ten sam płacz, topienie się w beznadziei stworzonej na własne życzenie.

i nigdy nie pomyślałabym, że za tym zastęsknię.

 

więc co mam powiedzieć teraz, kiedy decyzje, które już zostały podjęte, miażdzą mnie, spychają na jakieś psychiczne dno, tak bardzo głęboko, że nie wiem, czy spadać w dół razem z nimi, czy zatrzymać się opuszkami na tej niepewnej krawędzi.

co mam powiedzieć dziś, na początku końca tego dziwnego etapu, jakim były studia. po 3 błogich latach, bezkarnej młodości z przywilejami dorosłości...

2020tym w łeb... i nagle nie wiesz jak się nazywasz, nie wiesz czego od życia chcesz, nie wiesz co zmienić, i czy w ogóle coś zmieniać, czy jest jakiś plan dla ciebie, jak zacząć zbierać się w garść, o kim z tym porozmawiać... nie wiesz nic, a najżałośniejsze jest to, że nie jesteś w tym gównie sama. nikt nic nie wie, nikt ci nie pomoże, każdy pilnuje teraz swojego łóżka, które sobie zaścielił lepiej, lub gorzej od ciebie.

i dlatego brakuje mi tych wieczorów, kiedy największym problemem był brak czasu na oglądanie nielegalnie pobranych filmów z Robertem Pattinsonem.

 

może jedynym sposobem na poukładanie sobie tego wszystkiego jest właśnie odcięcie się od tego co TAM, a ponowne zaszycie się TU? może potrzebuję pomyśleć tylko sama ze sobą, przenalizować to na własnych zasadach, pomału i dokładnie.

 

dobra. więc zacznę od tego, kim NIE JESTEM.

na pewno nie jestem już tą samą osobą, która podpisywała krucjatę wyzwolenia człowieka, nie mając nawet praw ani okazji do spożywania alkoholu.

na pewno nie jestem też tą osobą, która najebana do reszty, pozwala podziwiać i komplementować swoje kształty obcym, pozwala się całować, bezkarnie podrywać, byle tylko się dowartościować.

na pewno nie jestem tą osobą, która spełnia tylko i wyłącznie swoje potrzeby kosztem innych, która chce więcej więcej i więcej, udając, że nic nie należy się w zamian.

na pewno nie jestem tą, która po każdym prawidziwie czułym, męskim dotyku nakłada na siebie kurtynę wstydu.

 

więc dalej. próbując ustalić to, kim aktualnie jestem, zaczynam szukać naklejek. próbuję wpasować się do inteligentnych, oczytanych i poważnych polonistów z misją ratowania polskiej edukacji.

próbuję przynależeć do grupy średniozaangażowanych w życie, wyluzowanych studentów, którzy nie robią nic ponad to, czego się od nich wymaga, bo nie są nadambitni.

czasem próbuję też ściągnąć na siebie dodatkowe obciążenia, tylko po to, by wypełnić wyrwę poczucia zmarnowanego czasu.

często jestem po prostu za bezcelowym wypełnianiem dnia serialami, filmami, książkami, które niczego nie wnoszą .

próbuję być dobrym chrześcijaninem, odważnie świadczyć, z podniesioną głową wchodzić między innych i czuć ich pełne podziwu spojrzenia, a zaraz ściągam tę nalepkę i wyrzucam daleko od siebie, próbując przekonać się, że wcale mnie to nie uszczęśliwia, że do pełnego spełnienia jestem potrzebna tylko ja sama.

czasami próbuję też pójść na łatwiznę i płynę z prądem, usprawiedliwiając się takimi a nie innymi czasami, a zaraz łapię się na tym, że tak naprawdę wcale nie zgadzam się z większością, lub tym, co większość reprezentuje.

często zazdroszczę innym ich wyraźnej przynależności, by za chwilę gardzić ich monotonnym spojrzeniem na świat.

 

więc kim do cholery tak naprawdę jestem?