za dużo tu ostatnio tekstu- za mało symbolicznych ilustracji
więc tym razem przychodzę z małą tęsknotką za wolnością, połączoną z dużym przesileniem umysłu i ciała.
jeszcze sesja się nie zaczęła, jeszcze nie tonę w kserówkach, nie odświeżam co pół godziny wirtualnej uczelni, jeszcze nie wariuje z rana z głodówką i melisą. a jednak już,to lato wkradające się przez okna mówi mi, że kolejny semestr dobiega końca. czy lepszy od poprzedniego? na pewno szybszy, niebezpiecznie szybszy. czy zanim się obejrzę, będę stała, galowo ubrana przed komisją, niczym jury, które da mi jedną, dwie lub trzy gwiazdki na przyszłe 50 lat życia?
mieszając to wszystko mogłabym wybuchnąć. i jeszcze rok temu prawie wybuchnęłam. a co z tym rokiem? brak jakiegokolwiek planu na następne dwa miesiące. po prostu przetrwać jak najmniejszym kosztem w rozumieniu dosłownym. w dosłownym rozumieniu, muszę przeżyć 62 dni trochę po swojemu, trochę samemu.
ale zanim to, czeka mnie jeszcze 4 egzaminy.
marzenie:
piątkowe popołudnie, koniec pierwszej zmiany w pracy. szybkie podsumowanie napiwków, szybkie 'na razie' do reszty ekipy i na spytka. teraz nie-szybki prysznic z coldplay w tle. w lodówce już schłodzone piwo mango- cytryna. to jeszcze pod pachę koc, do drugiej ręki okulary i książka. kolejna dobra książka. i błoga cisza na bulwarach przerywana rozmowami dorosłych, przechodzących obok i piskami dzieci przeżywających kolejne i następne "wakacje życia". z upływem czasu, gdy słońce jest coraz niżej na horyzoncie, piski dzieci zmieniają się w dźwięki muzyki z głośników, rozmowy dorosłych w rozmowy tych prawie-dorosłych, ale z papierosem w jednej dłoni, a z brzdękającą szkłem o szkło reklamówką w drugiej. a ja pomiędzy. z końcówką mojego napoju, z ostatnią stroną na dziś.... no właśnie na dziś. bo jutro przyjdę tu znów. tymczasem pora zbierać swoje rzeczy i przygotować coś do jedzenia, włożyć do lodówki, aby czekało na swoją późną konsumpcję. no to na dobranoc netflix i woda z cytryną i sokiem z mięty. a za parę godzin przyjdzie on, zje, przytuli się i będzie cieplutki aż do rana.