Kochany stworek próbował mnie na rozpoczęcie miłej sesji zdzielić z przodu.
Wyrwał mi paznokcia. Już drugiego!
No i ogólnie agrfcds..
Bo świeża trawka, słonko i wiaterek robią swoje w czaszce po móżdżku mojego Tinona!
Aczkolwiek muszę przyznać, że jak na to, że byłam na wpół przytomna, niekontaktowa albo inaczej mówiąc na lekkim kacu to nie było tragedii (tragedia jest dopiero kiedy robię ryjkiem jeb w piach trololo).
Dla bezpieczeństwa siebie i innych założyłam mojemu koniowi na głowę... KANTAR. Tak! To już mówi samo za siebie xd Fakt faktem z góry obiłam go jak diabli (siebie też....) noo i w sumie robiłam dzisiaj wszystko chyba jak się patrzy..
biegałam z T.,
jeździłam na T.,
lonżowałam T..
A obserwatorką całej dzisiejszej parodii pracy z koniem była kochana Martynka z Flashem!
W sumie spoko mieć obok siebe kogoś.. ogarniętego!