Ich literackie aspiracje były kampanią polityczną lub może ściślej- wojskową taktyką, zmierzającą do zburzenia murów anonimatu, tej niewzruszonej bariery, którą tylko nielicznym uprzywilejowanym udało się pokonać. Nie brakowało jasnych gwiazd na literackim firmamencie, ludzi, którzy za sprawą najgorszych książek z dnia na dzień zdobywali fortunę, wspierani przez wydawnictwa, suplementy prasowe, nagrody literackie, straszne filmy i płatną obecność w witrynach księgarń. Przyjaciele rozmawiali o tym w barach, jakby to było jakieś chaotyczne pole walki, które pisarz musiał przebyć już nie podczas przygody pisania- choć niektórzy ją tam rozpoczynali- ale gdy tylko ona się kończyła. Wydawcy skarżyli się na brak dobrych książek, pisarze na gówno publikowane przez wielkie wydawnictwa, a każdy miał gotowe pełne oburzenia skargi, uzasadnienie własnej porażki, rozpaczliwą ambicję. W Buenos Aires książki stały się obiektem koszmarnej wojny handlowej, a o talencie decydowała wszechobecność i władza.
Dom z papieru
Idę po świadectwo maturalne ze średnią 5, 12. Powinnam chyba się cieszyć.
Komentarze
~pina mądre dziewcze:* ciesz się, ciężko na to pracowałaś:*