"Paul Hartley w rozmowie z BBC Scotland powiedział, że rozstał się z Celtikiem w absolutnie dobrych relacjach. Mimo odejścia i nie przedłużenia z ukochaną drużyną kontraktu, doświadczony pomocnik wyjeżdża z Glasgow w miłej atmosferze.
- Miałem świetny okres w Celticu. Zdobyłem wiele pucharów, jednak wszystkie dobre rzeczy kiedyś się kończą. Dwa sezony były dla mnie wyjątkowym czasem. Kiedy jesteś jeszcze młody i kibicujesz swojej ukochanej drużynie zawsze marzysz o występie w jej barwach.
- W mojej pamięci na zawsze zapadnie ostatnie spotkanie sezonu 2007/08 z Dundee United. To było coś niesamowitego, zwycięstwo ligowe smakowało wtedy kapitalnie. Byłem bardzo szczęśliwy, że Gordon Strachan spełnił moje marzenia i dawał mi szansę gry dla Celticu. Każdy dzień w tym klubie był czymś niezwykłym. Nigdy nie zapomnę również gry przed 60.000 widzów, a wieczory z Ligą Mistrzów były czymś specjalnym.
- Zawsze będę śledził poczynania tego klubu. Gdy nadarzy się okazja, przyjadę i z perspektywy trybun zobaczę jak koledzy radzą sobie na boisku.
32-letni zawodnik komplementuje także swoich byłych trenerów, Gordona Strachana i Craiga Leveina z Hearts.
- Strachan to najwyższej klasy szkoleniowiec. To co osiągnął z Celtikiem jest jego najlepszą wizytówką. Miałem z nim bardzo dobre stosunki.
Hartley obecnemu trenerowi Dundee Utd jest wdzięczny za kredyt zaufania i ryzyko, na jakie postawił podpisując z nim kontrakt.
- Craig zaryzykował sprowadzając mnie na Tynecastle. Wlał we mnie wiarę, że jestem naprawdę dobrym piłkarzem. To fantastyczny trener, stałem się w końcu zawodnikiem reprezentacji."
Wiecie co? Nikogo w Celtiku nie brakowało mi i brakować nie będzie tak, jak Dżezasa.
To Celt z krwi i kości.