Kontynuacja zaczętej w liceum nowej świeckiej tradycji: robimy zdjęcia butom. Jeszcze z zakończenia. Aż trudno uwierzyć, że to już, koniec szkoły, trzy lata minęły, jeszcze nie opadł kurz po zabraniu plecaków i toreb z klas i opuszczeniu zatłoczonych szatni.
Dawno tu nie zaglądałem. Robię skandalicznie mało zdjęć jak na wannabe przyszłego reżysera zafiksowanego na punkcie strony wizualnej swoich filmów.
Bruno Schulz, Proust, szkice filmowe A. Jackiewicza, blog taksówkarza, Niezatapialna Armada, Drogówka, Symetria, Złodzieje rowerów.
Wreszcie objerzałem "Mistrza" P. T. Andersona! Choć hipnotyzujący mało oczekiwanymi scenami i monstrualnie wydłużonymi jak na standardy dzieiejszego kina dialogami, to jednak zbyt kameralny. Anderson jest lepszy przy wielkich produkcjach: stąd Boogie Nights, Magnolia i Aż poleje się krew to arcydzieła, a Lewy sercowy i Mistrz to tylko doskonale zagrane, wspaniale sfotografowane i umuzycznione filmy. Dla aktorskich wariactw Phoenixa mimo wszystko warto.