Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień.
Dzień w każdy dzień, mówiłem sobie,
weź się chłopie zmień.
Wiele zawahań szęścia i smutku niczym huśtaweczka.
Raz bywał dobrze, stałem w pionie jak słupeczki brameczka.
Raz bywała zawieszona wysoko poprzeczka.
Nic się nie spełniło z marzeń, gdy leciała spadająca gwiazdeczka.
Ile zawierała chwil dobrych, ile złych moja życia skromna teczka.
Podziękować za to co mi dała mateczka?
Dwadzieścia lat mineło jak mała chwileczka.
Po dwudziestu latach w glowie szum, jak wzburzona piwem beczka.
Po dwudziestu latach bez miłości ani okruszeczka.
Nie doczekałem momentu, aż zapali się nade mną świeczka.
Może w ciągu następnych dwudziestu lat zgaśnie we mnie iskiereczka.