tak sobie siedzę i zastanawiam się nad tym co będe robić w przyszłości . Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich moich pomysłów od projektanta wnętrz po adwokata , doszlam do wniosku że przez moją głowę przewinie się jeszcze kolejne milion pomysłów na udaną przyszłość.Tak prawdę mówiąc nie mam pojęcia w jakim kierunku się kształcic, nic mnie specjalnie nie fascynuje, na razie. Jako beztroskie dziecko nie musiałam myślec z czego będe potem życ, rodzice kupowali co sobie wymarzyłam na skinienie palca.Teraz już jest troche ciężej, może nie dlatego że moje zachcianki są niewykonalne, ale czas pomyślec już nas tym co jest bardziej potrzebne od kolorowych butów, których posiada się już wiele, iż kto wie czy przez owe buciki nie zabraknie na to by "żyć" . Z doświadczeń własnych i mojej rodziny wniosek jest taki : jeżeli nie pomyśle i nie przemyśle tego przynajmniej milion dwa razy, nie osiągnę tego co będe chciała, przyynajmniej sukcesu w pracy i satysfakcji z niej . Bo praca za wiele pieniędzy nie jest opłacalna gdy nie sprawia nam przyjemności, a co za tym idzie stajemy się gorszymi pracownikami . Dlatego wybór powołania jest dla mnie taki trudny i nie tylko dla mnie. Każda historia o której zdarzylo mi się marzyc przed snem ma swoje minusy i plusy , których w większości nie da się umieścic w innej histori. Chyba każdy marzy o willi z basenem , grubym portfelu (jeżeli nie kilku) i kochającej rodzinie + kilka osobistych fantazji .To przyjemne... Jenak zrealizowanie choć połowy z nich staje się trudniejsze , niż zamknięcie oczu i zobaczenia idealnego obrazu który bez względu na okoliczonsci chcemy widziec. Wiec dokładnie nie wiem kim zostanę, czy będe bogata czy biedna . Mam tylko nadzieje że wybiorę dobrze, że nie będe musiała żałowac.