To zdjęcie już było? Mniejsza. Nie pisałam tu nic od... ponad miesiąca, więc mam prawo nie pamiętać.
No bo o czym można pisać? Nic się nie dzieje... nuda...
Tylko dwie rozpawki na franca czekają na ostatni dzwonek, przygotowanie do prezentacji na gegrę(po francusku, job jej mać) śmieje mi się w twarz, sprawdzian z angielskiego, który zadecyduje o ocenie senestralnej leży odłogiem. Dlatego zajęłam się czymś łatwejszym i bardziej twórczym.
"Pokażę ci drogę do nieba" - mój ideał księdza. Praca semestralna na religię.
No, więc: ma być wysoki, przystojny, wysportowany, inteligentny...
No błagam. Ciekawe co by TJ rzekł, gdybym mu taką pracę oddała :P.
W poszukiwaniu ideałów zaczęłam swoją coroczną manię na punkcie Karla z "Love actually". Znów sobie tworzę nieosiągalne wzorce. Ale lepiej to niż biedna Antoninka Lilianka i ty, Kasieńko. Ciężko mieć kogoś pod bokiem i nie wiedzieć co z tym począć.
Myślę, ze ostatnimi czasy moim najoptymistyczniejszym zajęciem jest wyszukiwanie piosenki, którą chciałabym, żeby mi zagrali na pogrzebie. Jeśli zginę w wypadku, moim typem jest "Last kiss" Pearl Jam'u. Na inne okoliczności jeszcze nic nie znalazłam.
Oh, where oh where can my baby be?
The Lord took her away from me
She's gone to heaven, so I got to be good
So I can see my baby when I leave this world.