Wracam. Po tak długim czasie wracam do Was z tragicznymi wiadomościami.
Przez te kilka miesięcy przytyłam kilka kilo i czuję się fatalnie z samą sobą, jakby to ciało nie należało do mnie, jakby było obcym, który przyczepił sie do mnie i za wszelką cenę nie chcę puścić. W mojej głowie ciągle toczy się walka, a ja ciaglę tę walkę przegrywam. Moja wola jest tak słaba jak jeszcze nigdy dotąd i nie wiem jak temu zaradzić. Najgorsze jest to, że nawet po przebudzeniu, pierwsza myśl jaka przyjdzie mi do głowy to: JEDZENIE. Nie wiem jak wyłączyć tą lampkę w moim mózgu. Mój dzień polega na tym, że żyję od posiłku do posiłku, powtarzam sobie, że jutro będzie lepiej, że zacznę odchudzać się od jutra. Ale to jutro nie nadchodzi. Jestem tak zdesperowana, że zrobiłabym wszystko, aby osiągnąć wymarzoną wagę.
POMÓŻCIE!
Nienawidzę mojego ciała.
Nienawidzę mojego brzucha.
Nienawidzę moich ud.
Nienawidzę siebie.