Od niedawna po każdym myciu płuczę włosy miętą. Niby nie długo, ale jednak włosów zaczęło wypadać mniej, a swieżość przedłużyła się do pełnych dwóch dni(już po pierwszym użyciu mi tyle trzymały). Poza tym słyszałam też, że wspomaga w walce z łupieżem, ale u mnie tego nie zauważyłam bo nie mam z tym na szczęście problemu. I co tu jeszcze dodać.. włosy przez jakiś czas fajnie pachną i są odżywione :)
Przygotowanie: Dwie-trzy torebki mięty(ja używam ususzonej z ogrodu, czyli wrzucam tak na oko kilka listków) zalać wrzątkiem(ok. 0.5l), przykryć i odczekać żeby napar ostygł. Na końcu przecedzić.
Nie polecana do jasnych włosów, bo może przyciemniać.
Wyskoczyły mi dzisiaj dwie ogromne niespodzianki na czole, oczywiście nie wytrzymałam i je wycisnęłam. Głupie przyzwyczajenie. Idę teraz podgrzać oliwę z oliwek razem z olejkiem rycynowym(nigdy nie próbowałam) i moczyć pazurki przy oglądaniu Dr. House. Potem odżywka Eveline 8w1 jako baza i malowanie nowym lakierem z Lovely. :D
Jak wyschną, biore się za ćwiczenia oczywiście.