Złapałam się na tym, że piszę tu notki tylko wtedy, gdy coś się totalnie nie układa i mam tu już swoisty depresyjny pamiętnik. Dziś robię wyjątek i z okazji tego, że mój komputer na kilka minut swego żywota się odwiesił, piszę tu w całkiem dobrym humorze. Pogoda mi nie dopisała, tak jak i pewnie wszystkim, ale nie zmieniło to mojego optymistycznego nastawienia. Ogólnie ostatni tydzień był tak uroczy, że muszę o nim napomknąć. Sobotę zaliczam do grona bardzo dziwnie spędzonych dni. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby się zgodzić na to szaleństwo i chyba byłam bardzo zdesperowana, ale mam dobrą bekę z coraz to nowszych sytuacji, w które się wplątuję. Wytańczone max. Dodatkowo jestem totalnie niewypłacalna, idziemy na "tortije" pamiętaj, i nie tylko... I dzięki za poświęcenie i towarzyszenie mi w tych cudownych chwilach. Ponadto podziękowania dla Tomka, mojego przyjaciela największego, najlepsiejszego(!) za halloweenową zapiekankę (albo może pół zapiekanki) i za uratowanie mi smutnego wieczoru. Btw. już widziałam te 20 minut, które nie upływały od 20 minut w sobotnio/niedzielną noc, czułam to każdym nerwem w moich nogach :D
"To, co kobieta potrafiła zobaczyć w mężczyźnie było poza możliwością zrozumienia przeciętnie inteligentnego mężczyzny. Kobieta ogólnie bardzo inteligentna potrafiła okazać się kompletnie głupia, jeśli chodziło o jej mężczyznę." - Agatha Christie