Nieświadomie zaczęłam kopać sobie dół...i tak brnęłam coraz niżej, zbliżając się do dna, aż w końcu utknęłam. Za każdym razem gdy chciałam się podnieść upadałam jeszcze mocniej. Nie miałam szansy by nacieszyć się równowagą, ponieważ jeszcze chwiejąc się podczas próby powstania runęłam na ziemię z jeszcze większą siłą niż poprzednio. Zaczęłam zadomawiać się w piekle i chwilami nawet nie chciałam wstawać...I tak żyłam wypełniona sprzecznościami - planowałam i upadałam, pragnęłam i tonęłam. Balansując po kruchej granicy życia i śmierci zrozumiałam jak bardzo jestem dla siebie ważna, bo przecież po każdym upadku chciałam się podnieść...chciałam żyć... chciałam być... nieważne jak bardzo temu przeczyłam swoimi czynami. Zacisnęłam pięści, przełknęłam strach i podniosłam gardę. Nieśmiało i niepewnie zaczęłam wstawać, całe moje ciało drżało, a postawa była chwiejna i wtedy nagle po piekle zaczęły latać anioły, a przez ogień przebiły się promienie słońca. A ja WSTAŁAM... i stoję tak do dziś. Przez te kilka lat wiele zyskałam, dzięki temu jestem właśnie tu i rozwijam niegdyś podkulone skrzydła. To już ponad rok od kiedy zaczynam wychodzić z tego piekła, a każdy dzień to kolejna bitwa. Czasem wygrywam, czasem przegrywam, czasem idę do przodu, a innym razem boleśnie cofam się w płomienie, by przypomnieć sobie co jest ważne. Mimo wszystko, mimo, że omal nie spłonęłam cieszę się, że zbłądziłam. Te upadki niesamowicie mnie wzmocniły i uzupełniły, tak naprawdę były moim błogosławieństwem. I dziś dziękuję za każdą łzę, za każdy nóż wbity w plecy, za każdy cios, który przygniatał mnie do dna, dziękuję. Dziękuję też za każdą pomocną dłoń, za każdy promienny uśmiech i ciepły gest. Każde wydarzenie, dobre i złe, prowadziło mnie do miejsca, w którym jestem dziś i nie ma takich słów, dzięki którym mogłabym opisać moją wdzięczność wobec tego, czego doświadczyłam. Wiem, że warto było leżeć na dnie, wiem, że warto było wić się z bólu, że warto było czuć, że już nie zniosę więcej...warto było przeżyć to wszystko, by dziś czuć się tak niesamowicie silną i pewną tego kim jestem. Bo nieważne ile pojedyńczych bitew przegram, ile razy upadnę, tylko to ile razy wstanę i jak wiele wniosków wyciągnę z danej mi sytuacji. Liczy się moja wiara i to, że jeżeli znów będę musiała walczyć to tylko ze światem, nigdy już ze sobą.