Dotarłam do takiego miejsca w życiu, w którym mam dla siebie ogromną dawkę akceptacji. Już nie muszę ubierać siebie w ciasne ramy, w końcu mam tę wolność, by być tym, kim jestem, bez zbędnych określeń. Człowiek jest tak niesamowicie złożony, że nie można zdefiniować własnej tożsamości kilkoma słowami, bo ludzie to coś więcej niż półki z etykietkami. Nie warto całej siebie ograniczać do jednoznacznych stwierdzeń, ponieważ to krótka i szybka droga do upadku. Nie potrzebuję już złudnego poczucia samoświadomości - akceptuję niewiedzę, akceptuję niepewność - i to daje mi większy spokój niż rozciąganie siatki bezpieczeństwa pod postacią wytyczonych granic. Nie muszę się zniewalać, zamykając w schematach, wszystkie podziały gdzieś się...zapodziały. Tożsamość budowana na kruchej konstrukcji upada z destrukcyjną siłą. A ja jestem tym kim jestem, jestem sobą, z każdym zwątpieniem, każdą wątpliwością i słabością, bo pewność w niepewności zapewnia mi spokojne noce. A gdy tak intymnie ze mną milczysz, w moich oczach możesz dostrzec ocean, bo nawet gdy powierzchnia jest wzburzona, gdzieś tam głęboko woda pozostaje niewzruszona.
http://www.youtube.com/watch?v=rgKymMtqGDQ
LUPKA!