trudno jest walczyć, kiedy wie się, że zdrowie powinno być ważniejsze. nie chcę się wyniszczyć, ale tym sposobem szkodzę sobie jeszcze bardziej, bo moja walka z pewnością trwa o wiele dłużej niż powinna. może gdybym umiała zapomnieć o zdrowym rozsądku, już dawno osiągnęłabym cel i wróciła do normalności? nie wiem. już nie wiem, co robić. motywacja przychodzi i odchodzi, nie ma sensu łudzić się, że "tym razem się uda!", ciągle to powtarzam, a nic się nie zmienia. od tylu lat staram się jak mogę, a wyniki zawsze są marne (i nie mam na myśli tylko tego aspektu, chyba jeszcze nie stałam się na tyle próżna, by wygląd rzeczywiście był tą najważniejszą rzeczą). może po prostu powinnam się z tym pogodzić? a może powinnam przeczekać aż znikną problemy, które codziennie szargają moją psychiką? może zacznie mi się udawać, kiedy minie ten ostatni rok kłamstw, ciągłej rozłąki i braku punktu zaczepienia? a może jednak urodziłam się przegraną?
28 LUTEGO 2017
25 WRZEŚNIA 2016
21 WRZEŚNIA 2016
20 WRZEŚNIA 2016
15 WRZEŚNIA 2016
25 MAJA 2016
13 MARCA 2016
9 MARCA 2016
Wszystkie wpisy