o jakże to pięknie opisuje moje uczucia . . .
Nie zamierzam cię truć
Pigułkami ze słów,
Nie potrafię uchronić od smutku,
Moralności mi brak,
Pogubiłem się sam,
Chciałbym tylko nadzieję ocalić od zła.
Zaniemogły ze strachu,
Zagoniły się w szaleństwie
Myśli złożone,
Marzenia bezsenne.
Lekko pozacierały się
Granice między dobrem a złem,
W każdą stronę
Rozbiegły się znaki jak psy.
W kolejnej odsłonie
Skurwiłem się znojnie
Lecz dzięki Tobie
Nie wszystko skończone,
Ja widzę ostrość na nieskończoności
To nieskończoność nabiera ostrości.
Znam drogi wiodące do dna,
Mosty rzucone na wiatr,
Światło walczące o blask,
Kształty bez formy i żal.
Ten pomiędzy wszystkim to ja,
Powinienem wybrać, lecz jak?
Każdy dzień daje znak,
Że zatrzymał się...
Czas drąży myśli,
To wściekłość i wrzask,
Ona wzbiera we snach,
Ona chwyta mnie w locie i
Powstrzymuje czyny.
My zaplątani w niemoc
Znów nie wypełniliśmy się
Nie wypełniliśmy się
Dniem.
Do niedzieli jakoś szło
Lukier, miód, liryczne cudo .
(kochaj mnie mimo wszystko)
Nagle coś, drobiażdżek wręcz
Na manowce złości wywiódl mnie
(kochaj mnie mimo wszystko)
Czasem coś, tyci czort
W zdaniach szyk przestawi mi
(kochaj mnie mimo wszystko)
Lub slalomem, gubiąc krok
Wracam po dwóch głębszych - późno w noc
(kochaj mnie mimo wszystko)
Jeśli zwątpisz choć jeden raz
To choćbyś z pistoletem zaszedł mi drogę
Powrotów nie będzie .