to, co się działo przedwczoraj, wczoraj, dzisiaj... nauczyło mnie jednego: jeśli od początku dnia jest źle...
potem będzie jeszcze gorzej.
środa to było fuuu. ale nie aż takie jak wczoraj. ale jednak. w parku wtedy byłam, robiłam zdj hotelowi
wczoraj...długa histria.
zawody, po pięciu jednym autobusem, więc se nie poszliśmy na lekcje, wkurwiający ochrzan o takie gówno nauczycielki, i wgl było zjebanie, kartkówka z histrii (pała) i beznadziejnie. potem w domu spać, uff. a jak się obudziłam, to okazało się, że mama z wujkiem w hucie, zdążyłam się wkurzyć, że ył a ja nie wiedziałam ale mnie uspokoił że będzie, i był potem, mamę ząb już nie boli, potem była dyskoteka na którą odwiózł mnie wujek.
a na dyskotece beznadziejnie, najgorsza duskoteka w całej historii szkoły. i spac <3
a dzisiaj... jeszcze gorzej. w szkole wkurwienie 8329754132895748391 stopnia (ogólnie na szko>łę i na ministerstwo edykacji) potem okazało się że jedziemy ostatmi, czekamy godzinę, a ten chuj się zepsuł. dawaj na piechotę, w całej drodze do sklepu, dzie spotkałam amę, wyklinałam
- sejm
- senat
- ministerstwo edukacji
itd
a potem do babci, potem do sadu na romowę oczyszczającą, potem do domu gdzie zaczął mi się dobry humor, opalanie, na majówkę...
i tu koszmar
nie mogłam znaleźć indeksu i kłótnia
dobra drą się
na szczęście odzyskałam tel
chcę nervosol
boję się jutro wstać, bo z dnia na dzień jest gorzej