Jej ukochany, najdroższy zgubił się około tydzień temu. Co my przeżywaliśmy... pojechałam kupić drugiego, takiego samego. Powiedziała, że ładny, jednak miłości już nie było. Starego nosiła wszędzie, czasem to było męczące bo do sklepu, na spacer, plac zabaw, wszędzie Ciapuś, mimo tłumaczeń, że wychodzimy na minutę. Nowego nie zabierała nigdzie. Nie miałam pojęcia co się mogło z nim stać, myślałam, że zostawiła w domu a jednak nie, zgubiła go w drodze do przedszkola. Wczoraj poszłam do apteki po witaminy, wchodzę i co? Siedzi ON, ten jedyny. Tylko ktoś kto przeżył stratę ukochanego misia swojego dziecka to zrozumie. Nie mogłam się doczekać aż wróci z przedszkola, posadziłam starego i nowego obok siebie i Hania z radością rzuciła się na starego, ja się wzruszyłam. Dziś był w przedszkolu oczywiście <3