kop w bok.
kop w krok.
kop - pstrok.
żeby to robiło jeszcze
na mnie choć odrobinę
większe wrażenie.
doprawdy, żałość.
przestawiam się na nocne linie autobusowe.
teraz już nie jest 119, nie 132.
teraz oscylujemy w numerach 240.
i wzwyż.
pozytywnie.
bo i korków nie ma.
i zawsze jakąś nową przyśpiewkę człowiek podłapie.
lipiec zapowiada się
miesiącem zmian olbrzymich i potężnych.
jeśli wszystko się uda
(prosi, prosi, ładnie prosi),
to będę niezależnym człowiekiem.
*.*
egzamin numer jeden już jutro.
fajnie.
jestem na etapie wiedzy o tym,
co to azande.
i że krowy dają mleko a byki ni c*uja.
no.
ale co tam, jutro kejciszowa impreza stulecia.
i grill.
i wszystko.
tak.
pod warunkiem że tam trafię,
zanim impreza się skończy.
;x.
+ wrócił tatuś < 3.!
wik.
p.s. normalnie zdjęcia bym nie dał, ale wkręciłem się totalnie w j-pop. w porównaniu z tamtymi zdjęciami, to jest to małe piwo.
p.s.2. i tak jakby chyba .. mam nowego czytelnika, hmm hmm <3 : **.