jestem jestem kamykiem lecącym w Twoje okno, stukotem dziobu ptaka w rytm alfabetu morsa, niepodlewaną ziemią, złożoną topografią, stopami które boso przeszły drogi szmat. A gdybyś mógł dzisiaj zamienić się w spadochron, mogłabym polecieć gdziekolwiek razem z Tobą. A gdybyś mógł dzisiaj zamienić się w falochron, mogłabym być statkiem, portem i brzegiem. Mów do mnie, mów nieostrożnie. Nie składaj zdań naumyślnie. Pozwól mi wejść w to krążenie, odżywiać Twoje kości.
jestem jestem kamykiem lecącym w Twoje okno, stukotem dziobu ptaka w rytm alfabetu morsa, niepodlewaną ziemią, pustym rytuałem.
(katuję tę piosenkę całkiem do porzygu)
Pragnę ideału. Pragnę perfekcji i spokoju.
Lubię te miejsca, sprawiają, że mogę się uśmiechać, chociaż w drodze do domu mam najsmutniejsze myśli jakie tylko mogę mieć. Pogoda nie pomaga, chociaż wystawiam twarz do słońca przy każdej możliwej okazji.
Chcę bardzo czegoś, czego nie potrafię do końca określić.
Samotność doskwiera coraz mocniej. Przestaję patrzeć w przyszłość z optymizmem.