W pewien mroźny zimowy wieczór wybrał się na długi spacer w kierunku Lasu Arkońskiego. Chłód wiatru potęgowała zimna pustka, tkwiąca już od dłuższego czasu w jego sercu- tęsknota za kimś bliskim; lęk z powodu tego, że już nigdy nie doświadczy tego płomiennego uczucia.
Brodził w śniegu coraz dalej... a zaspy migotały figlarnymi odbiciami lśniącego księżyca w pełni. Zatrzymał się i kierując spojrzenie w stronę srebrnego towarzysza wyszeptał błagalnym tonem:
- Oddam wszystko, aby przeżyć to cudowne uczucie jeszcze raz w swoim życiu.
W tej samej chwili usłyszał cichy, lecz bardzo wyraźny, dobiegający jakby zewsząd głos:
- Jesteś tego pewny? Oddasz kompletnie wszystko? Poświęcisz się i oddasz to kim jesteś?
Trzęsąc się, niewiadomo czy z zimna, czy ze strachu odpowiedział:
- Tak! Nie mam już w życiu nic do stracenia... Oddam wszystko!
Tajemniczy głos odezwał się ponownie:
- Zatem włóż rękę w tę zaspę!
Sięgnął dłonią w zimny śnieg i poczuł coś ostrego, ostrożnie wyczuł dotykiem rękojeść i ku jego zdumieniu ujrzał w swojej dłoni srebrny sztylet.
- Uchyl kilka kropel krwi w miejsce najbardziej oświetlone przez księżyc i powiedz: Oddaję cząstkę siebie bym pewnego dnia spotkał Ciebie! rozkazał głos.
Po czym rozdarł skórę na dłoni, a szkarłatna krew spadła kroplami wnikając w śnieg... jednak po chwili, jakby ożyła i zaczęła tworzyć dziwne znaki na śniegu.
Poczuł ostry, lodowaty ból w sercu i krzyknął: Co się dzieje? Dlaczego czuję jakbyś rwał mnie od środka?
Wszechobecny głos odpowiedział: Sam tego chciałeś. Czyż nie powiedziałeś: Oddam wszystko?
Ból był coraz większy... gdy już czuł, że opada z sił, osunął się w zaspę zamykając oczy.
Nie wiedział co się dzieje, jednak dotarło do niego, że tego właśnie chciał, by ktoś zabrał cząstkę jego samotności.
Nagle ból zaczął mijać i było mu coraz cieplej. Poczuł ciepły oddech na swoim policzku i taki sam, wręcz nawet gorący pocałunek na ustach.
Po chwili otworzył oczy i zobaczył wyraźnie młodą kobietę o włosach długich, czarnych, migocących tym samym księżycowym blaskiem co miejsce pokropione własną krwią. Spojrzeniu tak znajomym, jakby była jego siostrą. Ostatkiem sił podniósł się i zawołał: Kim jesteś? Proszę nie odchodź!
Zatrzymała się i odpowiedziała: Sama Cię znajdę, bo jestem częścią Ciebie...
Grzegorz Grzesiak