Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa,
byłam na treningu. Boże, jak mi tego brakowało.
Było dobrze, nie bardzo dobrze, i nie średnio dobrze, poprostu dobrze.
Kondycja już nie ta sama, chociaż to baunsowanie z placuchami od czasu do czasu coś tam z mojej kondycji uratowało.
Chyba dałam radę, chociaż miałam szczęście, bo uczyliśmy się sentencji, które znam już długo długo, więc moja pamięć została odświeżona.
Jestem z siebie dumna, bo dałam radę z brzuszkami i dzielnie całą serię przerobiłam.
A 10 minut po wyjściu z szatni po treningu miałam już mega zakwasy na brzuchu, które jutro pewnie się spotęgują. No, ale jak już mówiłam, dla miłości trzeba cierpieć. ;)
Ah, i pod koniec treningu miła niespodzianka w postaci batelki, których to batelek mam już serdecznie dość dzięki szanownym kolegom. No, ale dobrzeee. Trzymamy klimat. ;)
A teraz panie i panowie, idę w kimę, bo moje mięśnie właśnie mówią mi że jestem pieprznięta wystawiając je na taki wysiłek i mam iść spać. Jutro pewnie nie wstanę, ale ale, dobrzeee.
Fisz Emade feat Ostr - Plastik
White Town - Your Woman
Ne-Yo - Go On Girl