NIE spadam na wadze! O co chodzi?! 5 dzień uderzeniowej, zjadłam mniej niż normalnie - bo szkoła. A tu 69,4 kg ; / Nie wytrzymałam i poszłam na okienku po aco i senes, 20 aco z kawą przed obiadem, więc pewnie koło 20/21 zgłodnieje, ale nie wiem czy coś zjem, prędzej pójdę spać. Czeka mnie (mam nadzieję) piękna faza acodinowa (tu:wyjazd do acapulco niestety z 2 kartkami a4 dat na jutrzejszą kartkówkę) Mimo codziennego wtsawania rano, mimo nauczycieli i innych przeciwności losu, szkoła jest jakby nieodzownym punktem dnia, który sprawia mi przyjemność, w końcu są przyjaciele prawie na każde zawołanie, a jeśli akurat nie mogą przyjść to mogę porozmawiać z równie interesującymi osobami lub o nich. Dzisiaj przyszedł do 2kl (; <) piłkarzyk. Od razu zaczęli mówić na niego Bieberek, ale chyba pospieszyli się. Jest ładny, może nie za wysoki, ale fajny i mam zamiar go poznać. Nauczycielka od angielskiego chyba, też się na niego zapatrzyła po powiedziała do niego: "Matuesz, what's your name?" Przyporawdził ze sobą niezmiernie BRZYDKIEGO kolegę, ale pokładam nadzieję w trzecim, który już niedługo ma zaczycić nas swoją obecnością, niestety też w 2kl, ale powiedzmy sobie szczerze, że w tym wieku 2 i 3 kl. to prawie ten sam poziom rozwoju i nie mówicie, że prawie robi wielką różnicę, bo w tym przypadku nie ma prawie żandej oprócz niektóych cech.

Zaraz znajdę się w swojej utopii, wraz z głosem Kurta i jego gitarą, wraz z cudwnymi riffami Krista i fantastycznymi przejściami Dave'a i z tą nieszczęsną historią...