- Dobranoc mała. Kolorowych. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy, kiedy stałam pod drzwiami mojego tymczasowego pokoju.
- Dobranoc. - cmoknęłam go w polik i wślizgnęłam się do sypialni. Tam tylko szybko przebrałam się w piżamcię i poszłam spać.
Rano obudziłam się dosyć wcześnie. Przebrałam się i zeszłam do kuchni. Wszyscy jeszcze spali, więc postanowiłam zrobić śniadanko. Moje popisowe danie - naleśniki! Zapach przywołał od razu największego głodomora w tym domu. Uśmiechnęłam się, kiedy pojawił się w progu.
- Siemka. - powiedziałam radośnie. - Głodny?
- No hej. Jeszcze jak. Ślicznie pachnie. - powiedział i posłał mi buziaka w powietrzu.
- To siadaj i czekaj aż skończę. Albo nakryj do stołu. - zarządziłam.
W czasie kiedy ja kończyłam, a Nicki rozkładał talerze, do kuchni wbiegła mała Mikkeline. Z piskiem wskoczyła mi na szyję.
- Czeeeść! Co tak pachnie? - cmoknęła mnie w polik.
- No hej malutka. Naleśniki robię. - odpowiedziałam tym samym. Jej oczka były lekko zaspane, ale błyszczały radością.
- A z tatusiem to się już nie przywitasz? - zapytał Nicki udając smutnego.
Mała zeskoczyła na ziemię i przytuliła się do jego nóg.
- Dzień dobry tatusiu. Oczywiście, że się przywitam, ale sam mówiłeś, że goście mają pierwszeństwo. - tłumaczyła się.
- Dobrze dobrze kochanie. To teraz się tłumacz, dlaczego nie masz paputków na nogach? Boso po płytkach? Niech tylko mamusia cię zobaczy.. - zagroził ze śmiechem.
- Zaraz wracam. - wybiegła z kuchni i pobiegła po swoje kapcioszki. Zaśmiałam się radośnie razem z Nickim.
- Ja już. - powiedział. - Pójdę zobaczyć na górę. Może mały już nie śpi to damy mamusi pospać. Wołać Michelle na śniadanie? - zapytał, obserwując mnie uważnie.
- Jeśli będzie miała ochotę, to oczywiście, ale nie wydaje mi się, żeby mnie lubiła. A właśnie! Co ci wczoraj powiedziała? - zapytałam ciekawa.
- Nie chciała ze mną rozmawiać. Nie wiem, co się dzieje.
- Może po śniadaniu spróbuję z nią pogadać? Czasami lepiej jak wygada się przed obcym. Albo wykrzyczy mi w twarz, o co jej chodzi.
- Mogłabyś spróbować? - skinęłam głową. - Dzięki! - cmoknął mnie w policzek i poleciał na górę. Minął się z córką w drzwiach. Mała weszła do jadalni w słodkich paputkach i usiadła na krzesełku.
- Kiedy jemy? - zapytała. Widać, że jej ślinka cieknie już na sam zapach.
- Zaraz kończę. Jak tatuś wróci to będziemy jeść. - odparłam i pogłaskałam ją po główce.
- To dobrze. Umieram z głodu. - powiedziała z powagą. Ja nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Mała zawtórowała mi i na to wszystko wszedł Power z Mikkelem w objęciach.
- Ale tu wesoło. Dajcie nam jeść. - powiedział, sadzając małego w krzesełku dla dzieci i poszedł przygotować mu mleko. Ja w tym czasie podałam naleśniki i pomogłam małej nałożyć jedzenie. Później usiadłam obok i też zaczęłam jeść. Po chwili dołączył do nas Nicki, poprzednio kładąc małego w kojcu.
- Jejcia.. Ale pyszne.. - zachwycali się oboje. Później zeszła Anne Mette (skapnęło jej się kilka ostatnich naleśników).
- Idę na spacer. - powiedziałam i odeszłam od stołu.
- Odprowadzisz mnie do przedszkola? - zapiszczała błagalnie Mikkeline.
- Jasne. Śmigaj się ubrać. - powiedziałam, a mała ruszyła do swojego pokoju. Wróciła ubrana, ja ubrałam kurtkę i wyszłyśmy. Do placówki nie było daleko, bo 10 minut drogi, więc odprowadziłam małą i poszłam dalej.
Dotarłam do jakiegoś parku, usiadłam na ławce i zaczęłam się po prostu rozglądać. Zaczęłam sobie podśpiewywać piosenkę Bednarka Cisza. Zamknęłam oczy i śpiewałam. Nagle poczułam, że ktoś klepie mnie w ramie.
- O mamo! - podskoczyłam wystraszona, krzycząc po polsku. - Co jest? - zapytałam już po duńsku i popatrzyłam na kolesia stojącego za mną. Wysoki słodki brunet, włosy delikatnie postawione, lekko latynoska uroda i te magnetyzujące brązowe oczy...
- Wybacz, że cię wystraszyłem, ale usłyszałem, jak śpiewasz po polsku. Dobrze znasz ten język? - zapytał lekko kalecząc polszczyznę.
- Hej. W porządku. Polski to mój ojczysty. Siadaj. - poklepałam miejsce koło siebie. - Jestem Katarzyna, ale mów mi Kasia. - wyciągnęłam do niego dłoń i uśmiechnęłam się.
- Dzięki. Jestem Niklaus, ale znajomi mówią mi Klaus. - odwzajemnił gest i posłał ciepły uśmiech.
- Skąd znasz polski? - zapytałam z nieukrywaną ciekawością.
- Moja mama była z Polski, a tata pochodzi z Niemiec. Mieszkamy w Danii. Ale to pokręcone. - zaśmiał się.
- Wcale nie. Mój tata jest anglikiem a mama polką. Teraz siedzę w Danii u przyjaciela.
- Jak miło. - stwierdził i oboje się zaśmialiśmy. - U jakiego przyjaciela jesteś? Znam tu chyba wszystkich ludzi w mniej więcej naszym wieku.
- Mój przyjaciel jest ode mnie dwa razy starszy. -zaśmiałam się. - Nazywa się Pedersen.
- To ten żużlowiec, prawda?
- No tak. Interesujesz się żużlem?
- Nie jestem jakimś zapaleńcem, ale lubię czasami obejrzeć jakiś mecz. A ty?
- Ja jestem maga zapaleńcem, jak to określiłeś. - zaśmiałam się.
- Na długo jesteś? - zapytał.
- Do 20 września. - odparłam. - Przejdziemy się? - zaproponowałam, a on uśmiechnął się szeroko.
- Jasne. Chodź. - powiedział i wstaliśmy.
Spacerowaliśmy trochę i gadaliśmy. O zainteresowaniach, o planach na przyszłość, powiedziałam mu o chorobie. Nie wiem dlaczego, ale od razu poczułam do niego zaufanie i taką przyjacielską nić sympatii. W końcu opowiedziałam mu i moich rodzicach i jacy to oni są.
- A co z twoimi rodzicami?
- Mój tato pracuje w fabryce produkującej samochody. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko. - powiedział.
- A mama? - dopytywałam.
- Mama zmarła dwa dni temu. Potrącił ją samochód, kiedy wracała ze sklepu. To się stało tak nagle... - wyszeptał i odwrócił wzrok. Zanim to zrobił, zobaczyłam łzę na jego policzku.
- O Boże... Przepraszam.. Ja... - zaczęłam się jąkać. Nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu go przytuliłam. Objął mnie i wtulił się mocno w moje włosy.
- W porządku. To jest po prostu takie... świeże... Nadal nie mogę się pogodzić z tym, że jej nie ma, a ja się nawet nie pożegnałem. - wychlipiał i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Rozumiem cię. W sumie to może nie przeżyłam takiego bólu, ale domyślam się jak się czujesz. - pogłaskałam go po głowie.
- Dziękuję. Jesteś super. - szepnął.
***
Po tym jak Niklaus się uspokoił, pospacerowaliśmy trochę i pośpiewaliśmy polskie piosenki. Później zdecydował, że odprowadzi mnie do domu.
- Chciałabyś może wyjść ze mną do baru dzisiaj wieczorem. Poznam cię z moimi znajomymi. Będzie fajnie! - zaproponował.
- To świetny pomysł, ale chyba nie bardzo. Bar, alkohol... Niestety nie mogę. Wybacz.
- Twój przyjaciel nie toleruje picia? - zapytał z miną ale masz przerąbane.
- Nie. Nickiemu to nie przeszkadza.
- To co jest? - zapytał. - Przecież już jesteś zdrowa.
- No tak, ale... ja... - wzięłam głęboki wdech. - Jestem w ciąży. - powiedziałam.
- To zmienia postać rzeczy. To czy nie powinnaś być teraz z ojcem dziecka i oczekiwać malucha?
Moja mina od razu zrzedła. Wzięłam głęboki wdech.
- Powinnam. I bardzo bym chciała, ale problem w tym, że ojciec nie chce.
- Co się stało, jeśli mogę spytać?
- To dłuższa historia. Wejdziesz? Wszystko ci opowiem. - zaproponowałam.
- Okej. Chodźmy. - przytaknął i ruszyliśmy do środka.
No to na dziś nudny, ale jest :) Czasami muszą być takie, żeby rozkręcić akcję :)
Inni zdjęcia: 16 / 07 / 25 xheroineemogirlx;* patrusia1991gdJa patrusia1991gd:* patrusia1991gd. milluchaa;* patrusia1991gd:) patrusia1991gd... maxima24... maxima24... maxima24