Nastroiłam się dziś na wiersze Herberta. Poza tym mam nowego instruktora od tańca, a przed chwilą obejrzałam fragment Marii Antoniny (drugi raz). Więc nie wiem, jaki nastrój mnie opanował tak naprawdę. Nie chcę być znów taka pozytywna, ale jestem na siłę, bo taka jestem. Właściwie to powinnam już nawet spać (wdrażam w życie program wczesnego zasypiania). Wiec walnę tylko krótki poemacik i spływam.
DROGA KU NATCHNIENIU
Wiersz za wierszem
poeci też mają uczucia
nawet gdy jest im źle
snują przypuszczenia
Biorą na sobie
nieomylność
Nie mogą krzyczeć, bo
głos zamiera im w gardle
suchym Bo bez wody
nie mają wody gazowanej
Z boku sterczą im fioletowe pióra
skierowane ku południu
może ku zachodowi?
To może powiedzieć tylko wiatr
lecz wiatr jest zajęty
porusza fioletowymi piórami
by natchnąć nieomylnego poetę
Cały sens polega na tym, by ocenić, czy ten wiersz (napisany btw by me) ma w sobie coś z Herberta. Bo myślę że ma. Zajął mi pięć minut.