Oczami Charlotte *
Moje serce biło jak oszalałe. Ally ich sprowokowała. Telefon do Hazzy ?! Nie rozumiem dlaczego do Hazzy, no ale.
-Panowie, to ze mną chcecie rozmawiać, nie z nią. - mówiłam odważnie, tak jak to miałam w zwyczaju.
-Skarbie-odwrócił się w moją stronę jeden z tych którzy stali nad Ally. Moja odwaga zniknęła. Złapał mnie swoją wielką łapą za szyję. - Wiemy po co tutaj jesteśmy. -niedaleko nas, jakieś 200 metrów zatrzymał się czarny bus. Domyśliłam się co się dzieje.
-Proszę, weźcie mnie, ale zostawcie tutaj Ally ! - krzyczałam, łzy popłynęły w moich oczu. Będzie problem. Wszystko się wyda ! - krzyczał do mnie mój rozum. -Justin Cię znienawidzi- krzyczało coś wewnątrz mnie, załkałam głośniej- Proszę.
Mężczyźni nie reagowali zbytnio na moje prośby. Chwycili mnie za nadgarstek i pociągnęli w stronę samochodu. Ruszyłam posyłając Ally lekki uśmiech, z nadzieją, że jej nie wezmą do samochodu.Z nadzieją, że ucieknie. Spojrzałam na nią znacząco, miała duże szanse na ucieczkę, wystarczy abym zwróciła uwagę tego który ją trzyma na sobie i wtedy. I wtedy mogłaby uciec. Działałam pod wpływem impulsu. Pod wpływem chwili. Napłynęła mnie taka chęć zemsty, z całej siły wbiłam obcas buta w nogę mężczyzny który mnie prowadził, z całej siły kopnęłam go jeszcze raz i wyrwałam się, rzucając się na tego który prowadził Ally. Nie wiem jak, nie wiem jakim cudem udało nam się wyrwać. Wyrwać się razem, to więcej niż przewidywał mój plan. Zaczęłyśmy biec, zrzuciłam buty i biegłam. Po prostu biegłam przed siebie wiedząc, że krzyki które słysze to biegnąca obok Ally. Było ciemno, nie trudno było wbiec na ulicę pomiędzy ludzi, aby ich zgubić. Zakryłam twarz dłońmi. Ally płakała głośno. Nie mogłą złapać oddechu między jękami i łkaniem. Głośno wciągała powietrze do płuc.
-To mi się nie podoba - szeptała zalana łzami - Chcę do domu.- krzyczała patrząc na mnie- Teraz Charlotte ! Chcę do domu ! - Szłyśmy dalej, wtedy wpadłam na kogoś. Poczułam zapach perfum, nie musiałam patrzeć kto to ...
-Justin ? - zapytałam. Przerażenie stanęło w moich oczach. Spojrzał na Ally, posłał nam uśmiechy, był tym idealnym Justinem. Postanowiłam to przerwać, te jego pieprzenie, ale zrobiła to Ally.
-Prawie nas zabili ! - krzyczała.- To przez Ciebie ! - łzy popłynęły po moich policzkach. Na twarzy Justina malowała się złość, ale bardziej troska.
-Alfredo -szepnął do stojącego obok nas chłopaka- Zabierz Ally do samochodu. Ja i Charlotte zaraz dojdziemy.- patrzyłam jak Ally sylwetka znika mi z oczu. Zimne dłonie zacisnęły się na moim łokciu, chwilę później poczułam przyspieszony oddech Justina przy uchu.
-Nie bądź niepoważna ! - warczał.- Co się stało ?- wbijał mi palce tak mocno, że poczułam jakby coś się wewnątrz mnie łamało.
-To nie Twoja sprawa.- odparłam na co wbił palce mocniej. Wydobył się ze mnie długi pisk, moje plecy wygięły się na chwilę w łuk aby po chwili powrócić do poprzedniej postawy, ugięły się pode mną kolana.
-Mów - słyszałam żal w jego tonie. Był wkurwiony.- Rozumiesz ?- głos mu się podłamał.
-Ludzie którym musisz zapłacić - odparłam szybko licząc na to, że ból zniknie.
Czując jego ramiona zaciskające się na moim ciele poczułam coś zadziwiającego. Uśmiechnęłam się do siebie. Niesamowite poczucie, że powinnam już tu zostać. Siła przyciągania, coś co nie pozwoliło mi się oderwać od niego. Wreszcie odwzajemniłam uścisk i pozwoliłam sobie na płacz.
-Nie płacz- warknął, ale przytulił mnie do siebie mocniej, załkałam. -Nie płacz Charlotte.- szepnął mi na ucho. Przeszedł mnie miły dreszcz, poczułam nagły napływ ciepła pod oczami- zarumieniłam się. Chwilę potem uspokoiłam się troszkę, a chłopak widząc to
odsunął się ode mnie sam sobie się dziwiąc co właśnie zrobił. Znowu, znowu sam siebie przyłapał na okazywaniu mi jakichkolwiek uczuć.- Chodź - ruszył, więc ruszyłam za nim. Widok uśmiechniętej Charlotte to coś naturalnego, kiedy weszłam do busa zapłakana kierowca i jakichś paru kumpli Justina byli wyraźnie zaszokowani. Przywitałam się uśmiechem i usiadłam obok Ally łapiąc ją za rękę, aby się uspokoiła i dając jej wsparcie. Dostałam sms'a. Wyjęłam telefon. Numer nieznany.
" Nie wiesz z kim zaczęłaś wojnę skarbie ". Łzy popłynęły po moim policzku. W samochodzie było ciemno, jedyne światło jakie co jakiś czas odwiedzało pojazd to lampy uliczne i bilbordy na ulicach. Justin siedzący naprzeciwko mnie zobaczył łzy. Zabrał mi telefon.
-Kurwa Charlotte - zmierzwił dłonią włosy i spojrzał w moje oczy. Zacięcie uciekłam wzrokiem, ale czując jego wzrok na sobie wróciłam wzrokiem do jego oczu, od razu pożałowałam.
-Jedziemy do domu -zażądał Justin. Nie odzywałam się. Zamknęłam oczy i pozwoliłam łzom płynąć.
Samochód zatrzymał się kawałek za miastem. Wyszłyśmy z Ally z samochodu i podążyłyśmy do domu, który doskonale znałam. Weszłyśmy, wciąż bez butów, moje stopy błagały o kąpiel i ciepły kocyk. Alfredo poprowadził nas do gościnnego, uciekłam myślami daleko w radosne chwile, ale Justina krzyk przywołał mnie do rzeczywistości.
-Char do mnie na górę.- krzyknął i usłyszałam jak biegnie po schodach. Weszłam za nim, wciąż cicha i nie będąca w stanie się nawet odezwać. Strach ogarnął mnie całą. Zamknął za mną drzwi szarmancko przepuszczając mnie w nich. Zaczął krzyczeć i machać rękoma jak narwany.
-Oni Ci nie odpuszczą ! Skąd Ty ich znasz ?! - wrzeszczał. - Jakim prawem oni znają Ciebie ? Czy Ty ... - wykrzykiwał miliony pytań- Odpowiedź wreszcie.- zażądał.
-Znienawidzisz mnie.- szepnęłam wiedząc, że tak właśnie będzie kiedy już dowie się, że w obronie jego dupy spłacałam jego długi, które mógł zapłacić sam, ale nie chciał.
-Już Cię nienawidzę ! - wrzeszczał. Łzy stanęły w moich oczach a cały świat legł w gruzach. Serce pękło w pół. Wstałam. Zdał sobie sprawę z tego co powiedział.- Nie w tym sensie.- zaczął iść za mną.- Nie bądź jak dziecko ! - krzyczał wściekły, ale ja szłam dalej. - Jak Ty mnie wkurwiasz ! - ryknął. Chciałam odpowiedzieć, ale nie byłam stanie, nie potrafiłam się odezwać. Wyszłam boso z domu Justina, zaczęłam biec, uciekać od niego.
- Charlotte ! - krzyczał za mną- Nie odwracaj się ode mnie ! Wszyscy, ale nie Ty ! - krzyczał, ale ja uciekłam. Biegłam, nie liczyłam się z niczym. Cichy jęk przerażenia wydobył się z moich ust w momencie w którym wpadłam w czyjeś ramiona, strach szybko zamienił się w ból, bo dostałam w twarz.
-No to zabawa skończona suko - szepnął mi gruby baryton przy uchu, zaczęłam się wyrywać, ale to na marne. Po jakimś czasie, chyba straciłam przytomność pod wpływem uderzenia ...
Kolejny rozdział za nami ! Cuudownie ! Specjalny dedykt dla Klaudii ! Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję kochana ! No i to chyba wszystko. Zrobiło się brutalnie, ale w sumie, to dopiero początki. Wszystko przed nami. Do napisania.
-Kiara.