* Oczami Ally :
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tak, znałam prawdę, ale była to prawda, która niebyła kolorowa. Moje idealne wyobrażenie o Charlotte gdzieś znikło. Przestała być tą idealną siostrą, dziewczyną, córką czy przyjaciółką. Próbowałam zbyć te myśli i nadal postrzegać ją tak jak wcześniej, ale miłe wspomnienia były słabsze od tych złych... A dokładniej od tego jednego.. Stałam jak wryta i wpatrywałam się w nią.
- Znam cała prawdę, ale nie wiem czy to było najlepsze wyjście.. - odeszłam od niej i poszłam na górę. Kroki były ciężkie, a ja chciałam zostać z nią i ją przytulić, ale coś mówiło ' spokojnie, przemyśl to'.Gdy tak prowadziłam ze sobą rozmowę, gdy toczyła się wojna na słowa w mojej głowie, zaczęłam rozumieć, że to nie jest mój problem. Możliwe, że nie mój, ale powinnam pomóc rozwiązać go Charlotte. Czułam się podle, że tak postanowiłam. Po prostu uciekłam od problemu.
Już gdy chwytałam klamkę od mojego pokoju, wróciłam się. Zeszłam spokojnie po schodach i znów zaczął się mój seans. Char miała podkrążone oczy, a ręce trzymała skrzyżowane na piersi. Dłuższą chwile tak stałyśmy, a ja nie mogłam zdzierżyć widoku zapłakanej, silnej dziewczyny i ja przytuliłam. Podeszłam do niej i powiedziałam, że mogę jej pomóc jeżeli chce. Zawsze może na mnie liczyć.
- Przepraszam.. - szepnęłam.
- A ty niby za co przepraszasz ? - zdziwiła się moja siostra.
- Za moje idealne wyobrażenie o tobie. Przecież powinnam wiedzieć, że nikt nie jest idealny i że ty tez nie musisz być idealna. Wiem, że wymagałam tego od ciebie i jest mi z tym źle. Wybacz mi, że od dziecka chciałam tego, źle zrozum że byłaś moją idolką. Ty jesteś starsza, wiec brałam przykład z ciebie i zawsze byłam zła za to że nie mogę być tak idealna jak ty.. - schowałam twarz w ręce, żeby nie widziała jak płacze.
- Nie musisz wybaczać, nic przecież nie zrobiłaś, tu zawiniłam ja, tu zawinił Justin.. - zabrała moje ręce i je odsunęła. Uśmiechnęła się. To zawsze poprawia mi humor. Gdy widzę, że się uśmiecha, to ja też się uśmiecham, a gdy jest szczęśliwa to ja też jestem szczęśliwa. Na tym polega przyjaźń ...
- Mam ochotę się przejść.- powiedziałam napełniona radością. - Co ty na to ? - spytałam radośnie Charlotte.
- Jasne, dobrze będzie złapać oddech i chwile zapomnieć o wszystkim. - uśmiechała się do mnie i poszłyśmy do parku. Chciałyśmy miło spędzić czas i odpocząć. Poszłyśmy na lody i osiadłyśmy na ławce, z której pięknie było widać cudowny zachód słońca.
- Jak dobrze, że na tym świecie jeszcze istnieją jakieś rzeczy, które sprawiają, że serduszku robi się cieplej. - westchnęłam i zamknęłam oczy. - A tak na marginesie co tam u Harrego ?
- Nie wiem.. - powiedziała obojętnie. - Dawno z nim nie rozmawiałam. - mówiła popijając szejka. - Nie miałam głowy do tego. - nie dopytywałam dalej wiedziałam, że to jest ich sprawa. Nagle Charlott zaczęła głośno siorbać, bo się jej picie kończyło w kubku.
- Ciszej nie potrafisz ? - powiedziałam z wyrzutem.
- Niee... - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ktoś stanął na przeciwko nam i zasłonił nam widok zachodzącego słońca.
- Słucham ? - spytałam trzech mężczyzn i zakrywał uczy ręką po raziły mnie pojedyncze promienie jasnego blasku słońca. - Czego panowie szukają ? - Charlott zaniemówiła, widocznie ich znała, a oni nadal nie odpowiadali. - Odpowiecie mi, czy nie ? - zaczęłam się denerwować, bo widocznie nie były to miłe typy.
- My do pani Charlott. - powiedział środkowy z nich.
- Dobrze, ale w jakiej sprawie ? - wstałam z ławki i naciągłam zdenerwowanie bluzkę. Siostra nadal siedziała nieruchomo na ławce.
- A to jest już nasza sprawa. musimy to załatwić na osobności. - odepchnął mnie lekko, abym nie torowała mu dojścia do Char.
- Jestem jej siostrą, ona nie ma przede mną tajemnic... - sprzeciwiłam się jemu.
- Skoro tak twierdzisz, to ty też możesz nam oddać te 50 tys. Wolisz to teraz załatwić czy później ? Nam się śpieszy, potrzebujemy tych pieniędzy na teraz.. - zaczęli dopowiadać po sobie słowa. Zaczęłam się przeraźliwie bać. Zbliżali się do mnie, byli coraz bliżej.
- Zostawcie ją ! - wstała Charlott. Mężczyźni się odwrócili.
- W końcu nasza księżniczka przemówiła. - zaczęli się przekomarzać z nią i ją wyśmiewać.
- Ona o niczym nie wie. Macie sprawę do mnie więc załatwiajcie ja ze mną.. - można było dostrzec strach w jej oczach.
- No my mamy nadzieje, że nic nie wie, bo to kolejne 10 tys. - zacierał ręce jeden z nich. Stałam jak wryta. Domyśliłam się, że mogą być to ci dilerzy. Ci, którym Justin wisi kasę. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam szukać jakiego kontaktu. Zatrzymałam się na Hazzie, wiedziałam że on może nam pomóc, bo wątpię że Justin się tym przejął. Wybrałam jego kontakt i zaczęłam dzwonić. Czekałam z niecierpliwością na pierwszy sygnał.... Jest ! - pomyślałam, gdy usłyszał jego dźwięk.
- Tylko teraz odbierz Harry, proszę... - powiedziałam do siebie bardzo cicho, ale zbyt głośno, żeby nikt tego nie usłyszał. Gruba mężczyzn zbiorowo się obróciła.
- Zachciało się Harrego, co ? Nie będzie go, oj nie. Oddaj mi ten telefon. - gdy oni robili jeden krok do przodu, a robiłam jeden do tyłu. Nadal trzymałam telefon bardzo blisko siebie. - Ładnie prosimy oddaj nam ten telefon. - wyciągnął rękę jeden z nich. Pokręciłam głową. - oddaj telefon.. - zaczęli grozić i przyspieszyli krok. Byli coraz bliżej mnie, a Harry odebrał telefon.
- Hallo ? - usłyszałam męski głos w słuchawce.
- Harry, przyjeżdżaj jak najszybciej do parku. Nie zadawaj pytań tylko przyjedź.
- Ale co się.. - dalej nie usłyszałam, bo telefon wypadł mi z rąk i zostałam uwięziona. Po jednej stronie ławka i jeszcze oni wokół mnie. Jeden mężczyzna rozdeptał mój telefon. Zrozumiałam, że nie jestem w najlepszej sytuacji. Jedynym pocieszeniem był głos Charlotte, choć niespokojny to i kojący. Nie jest fajnie uwięzić się we własnych problemach....
Pełen emocji rozdział. Mam nadzije, że sie podobał.
Do napisania.
~Avan
Inni zdjęcia: Sac a dos. ezekh114Ja patrusia1991gdTorcik patrusia1991gd:***** patrusia1991gd:* patrusia1991gdJa nacka89cwaIdą przez życie ? ezekh114Na Mazowszu. ezekh114A walk quenNocny widok andrzej73