* Oczami Charlotte
-To Louis -nie musiał kontynuować, bo chłopak chwycił moją dłoń, musnał jej wierzch i sam powiedział recytatorsko swoje imię i nazwisko. Zarumieniłam się jak nic. Zaśmiał się i lekko uklonił.-To jest Liam Payn-wskazał na Liama. Chłopak uśmiechał się sympatycznie i pomachał mi, bo stał na samym końcu.- A to Harold Edward Styles, ale wy się już znacie z tego co mówił mi Hazza. - spojrzałam na Harrego, uśmiechał się do ojca, chłopaki pewnie się śmiali, domyśliłam się, że rozbawiło ich Hazza, przyznaję, dziwnie to było usłyszeć z ust własnego, w sumie to nie własnego, ale zawsze ojca. To moja córka panowie- powiedział do nich- Charlotte.
-Cudowne imię-powiedział uroczo Louis.
-Kocham Cię- szepnęłam do niego ze śmiechem, podszedł do mnie i mnie przytulił. Od razu jestem w stanie stwierdzić : Najbardziej pozytywna osoba w całym zespole, flirciarz, dowcipniś. Ma u mnie ogromnego plusa. Kiedy Louis się odsunął wycofałam się z pomieszczenia i uchyliłam drzwi, aby wyjść.
-Zostały dwie godziny, wciąż nie znam mojej kreacji- szepnęłam.
-Idź do ...-nie musiał mówić. Wyszłam i poszłam do stylistek. Zajęły się moimi włosami, makijażem..
-Dzisiaj wychodzisz tylko raz. Wychodzisz w momencie w, którym śpiewa Cody Simpson. Będzie śpiewał wolną balladę pt. Perfecct.
-Pokażecie mi moją kreację ?- zapytałam.
-Nie to niespodzianka od ojca. No wiesz, zaprojektował Ci kieckę na galę z Bieberem !-krzyknęła zachwycona. Usłyszałam dziwne krzyki, piski, wnowu krzyki, ktoś wykrzykiwał moje imię. Z czasem zaczęły być bardziej słyszalne.
-Charlotte ! Gdzie jest Charlotte ?! Nie jestem spóźniona ?-upewniała się Ally.- Charlotte ! krzyknęła widząc mnie na fotelu, jeszcze nie gotową- Wyglądasz cudownie- mówiła nawet na mnie nie patrząc, rozglądała się po pomieszczeniu-A gdzie nasze cudeńka ?-nie musiałam pytać, aby wiedzieć o kogo chodzi.
-W gabinecie ojca.
-Oh, w takim razie idę sie przywitać z tatą !-krzknęła i wychodząc przejrzała się w lustrze. Wróciła się.
-Mój świat nabał kolorów. Ojciec nie zaproponował mi występu, bo dzisiaj występują sami panowie- zaśmiała się i trzaskając drzwiami wyszła.
Pokaz zaczął się równo o 16, a ja wciaż bez kreacji. Wkońcu zawołali mnie do garderoby, zawiązali oczy opaską i ubrali. Dłońmi wyczułam koronki, wyczułam, że plecy są całe nagie, miałam materiał nawet na dłoniach, sukienka, miała dopasowane rękawiczki do łokci, a sama miała rękawy ž. Była opięta, ale wyłącznie w górnych partiach, na dole była puszczona i tworzyła kielich.
Trzy sekundy przed wyjsciem, zdjęli mi opaskę z oczu. Nie zdążyłam spojrzeć na sukienkę, musiałam iść. Cody Simpson właśnie śpiewał. Chwycił mnie za dłoń i prowadził po torze jaki miałam do przebycia. Widziałam twarze ludzi, ich zachwyty, musiałam wyglądać faktycznie pięknie, bo flesze błyskały bez opamiętania. Zawstydziłam się lekko. Uśmiechnęłam mimowolnie, kiedy byłam na końcu trasy, ojciec pokazał się zza kulis, ludzie zaczęli klaskać, powstawali z miejsc, ojciec przejął mnie od Codiego i jeszcze raz poprowadził po przez prostą, następnie powręczano mu kwiaty i zeszliśmy z wybiegu. Dopiero wtedy mogłam pójśc do lustra, a w sumie pobiec, bo to właśnie zrobiłam. Rzuciłam sie biegiem. Byłam zbyt wpatrzona we własne, cudowne odbicie aby dostrzec, że ktoś stoi obok mnie, poza zasięgiem mojego wzroku. Odchrząknął. Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem.
- Jak dla mnie, idealna-szepnął Harry zbliżając się do mnie i przyglądając naszemu wspólnemu odbiciu w lustrze. Tylko nie mdlej Char, tylko nie mdlej-powtarzałam sobie w myślach.
Yo. Dzisiaj jakiś z błędami, z góry sorry. Pisany wczoraj wieczorem i praktycznie na half-alive.
Mam nadzieję, że nie jest najgorszy. Widać, że mój, bo na dwie części, jak zawsze poniosło.
Dziękuję za uwagę, do napisania.
-Kiara.