that's what she said. jest dobrze, nawet lepiej, niż się spodziewałam po przeprowadzce do Rzeszowa. gorzej będzie, gdy zacznie doskwierać, narzucony mi odgórnie, test na życie w samotności. dam sobie radę mimo wszystko, w końcu wersję testową ów testu naginam od roku w każdą możliwą stronę i skutków nie ma. wobec tego, metodą prób i błędów, cisnę dalej. abstrahując - uczelnia to błahostka. niezwykle sympatyczne dziadki i babcie bez większych wymagań, niż systematyczność i jako taka aktywność. poziom trudności zajęć? nikły. ludzie? da się żyć i z dnia na dzień idzie mi wśród nich coraz lepiej, nie zaś jak na UJ, gdzie uciekalam od wszelkich kontaktów z grażynkami. o! a co najważniejsze! nie mogłam znaleźć lepszego mieszkania. ogromny pokój z miejscem na wszystkie moje pierdoły, dwie szafy na kurtki i koszule (w końcu!!!) telewizja z satysfakcjonującą liczbą kanałów i od wczoraj również internet. no i balkon! jak mogłam zapomnieć o balkonie. i o tym, że mieszkam pół minuty od przystanku autobusowego. i mam biedrę centralnie przyklejoną do bloku. klasa. jest mi dobrze, tylko hajs się kończy za szybko, a starałam się uniknąć szukania pracy z obowiązku zarabiania na siebie, raczej z przyjemności, za jakiś czas. ale wygląda na to, że będę musiała znaleźć sobie zajęcie po zajęciach.
co wkurwiło mnie najbardziej. kanary. sukinkoty mają tak wypracowany system pracy, że nie da się uniknąć mandatu, jeśli wsiądziesz do autobusu bez biletu, a oni się zjawią. dodam, że system ów był niemożliwy do zrealizowania w Krakowie ze względu na ilość osób, które po tym mieście jeżdżą, zaś w Rzeszowie złapanie delikwenta jest proste i chyba wręcz przyjemne. Kanary sprawdzają bilety osobom wysiadającym na danym przystanku z autobusu w każdych drzwiach (nie ma autobusów przegubowych, więc dwóch kanarów na dwa ostatnie wejścia i jedno, przy kierowcy, zamknięte), następnie wsiadają i sprawdzają tych, którzy wsiedli i którzy nie wysiadali. wymyśliliśmy, że jedynym sposobem na ominięcie tego systemu jest prowokacja na zasadzie 'pa się co tam leży' i spierdalanie najdalej jak się da, gdy kanar głowę raczy odwrócić. a ceny biletów jak i krakowskie, więc wydaję masę pieniędzy na to wszystko, bo jeszcze legitki nie mam, by na ulgach móc się transportować. cóż, nie mogło być przecież zbyt kolorowo. nie narzekam mimo wszystko, moje siły witalne wracają z prędkością światła. dopóki nie trzeba wstać z rana ;)