no siema, naczelny grafoman znów w akcji. do redakcji wpadło dziś parę pomysłów integracyjno-leczniczych, jednak z braku środków redakcja pozostaje w dupie i skupia się na tym, co, podług niej, robi najlepiej - pieprzy. dziś popieprzy zatem o podejściu naczelnego do spraw aktualnych i najbliższej przyszłości, które miewają się następująco: naczelny ma wyjebane, ale jest czujny. zdaje sobie sprawę z popieprzonych (wszystko zostaje w rodzinie) zawirowań, które trzeba zmiażdżyć dobrym wejściem w korzenne klimaty. zrobić na tym śmierdzącym potem korytarzu powiew świeżości, której grażynki pragnęły od ostatniej kąpieli dwa dni temu. redakcja wyraża jednak nadzieję, że tak źle nie będzie i potencjalny klin pojawi się w przeciągu miesiąca. ponadto! naczelny zdaje się mieć za dużo czasu wolnego, toteż wdrożamy poszukiwania stanowiska pracy dla ów zawodnika. zawodnik to według redakcji dobre słowo. zaczyna się jakaś gra, zapowiada się obiecująco, ale trzeba być gotowym na wszystko. zwłaszcza przy tak rozrywkowym losie, który naczelnego dotyka. oj ma skurwiel poczucie humoru, nieprawdaż? dobre wejście będzie połową sukcesu na nowej ścieżce. jako były biegacz, naczelny musi wiedzieć, jak dobrze rozdzielić siły, by dotrzeć do mety na satysfakcjonującym miejscu. podział obowiązków powinien natomiast faktycznie zostać podziałem, bowiem na ramionach jest tylko podziałem niezrownoważenia psychicznego na godziny. halo, magiczny leku wszechczasów, czemu jesteś tak daleko? albo nie ma cię, kurwa, w ogóle? redakcja nie ma pojęcia, naczelny nie ma już sił na szukanie odpowiedzi. mówią, że zasada 'nie szukaj, a samo się znajdzie' działa bezbłędnie, tylko ile trzeba czekać na efekty? prajwyt detektiw naczelnego wyczuwa tu mały podstęp. naczelny z kolei żywi nadzieję, że długi czas oczekiwania przyniesie nie tylko efekty, ale turboefekty. pytanie zostaje tedy znów jedno: jest czy nie ma?
zaczynamy miesiąc pod nazwą THERE HE GO. redakcja życzy udanego tygodnia i spełnienia marzeń solenizantom swoich sukcesów.