Wszyscy nienawidzimy tego dnia, do póki nie okaże się, że jednak jesteśmy czyjąś walentynką.
Przemierzałam sobie dzisiaj miasto bez celu. Znowu nic dziwnego się nie wydarzyło. To miasto zaczyna schodzić na psy. Wszyscy wyglądają tak samo, tak samo się zachowują. Czemu tych wszystkich pozytywnych dziwolągów jest coraz mniej? A może właśnie ich dzisiaj dopadła ta cała chandra?