Pamiętam jak bardzo kiedyś lubiłam chorować. Wydawało mi się, że "o jak fajnie, znowu nie pójdę do szkoły". Teraz mam przerąbane. Sama się zastanawiam, który to już tydzień jestem na zwolnieniu. Wiem, że to nie ode mnie zależy (w sensie, że nie wywołuję sobie gorączki wychodzeniem na golasa na dwór), ale i tak mam... wyrzuty sumienia (?). Wszyscy się bawią w swoim towarzystwie, a ja pinda choruję. Jestem nikim jak zawsze.