Dziękuję Marii Peszek, bo gdyby nie ona, to nigdy by się to wszystko nie wydarzyło. Jeśli przeczytam to za 5 lat to będę bardzo zdziwiony - Tak, Arku - byłeś na koncercie jakiejś tam Marii Peszek (Dzięki Karolino!). Pierwszy i ostatni, mam nadzieję raz słyszałeś jej... twórczość. W każdym razie, wtedy kupiłeś birety na Dżem. Na który zresztą w końcu miałeś nie iść (Boże błogosław wypłatę). Warto odnotować, że koncert jedyny w swoim rodzaju, bo ze względu na nagłe problemy - z Jurkiem na basi.
Podejrzewam, że mnie i Kszyha to trzeba nagrywać i udostępniać w szpitalach psychiatrycznych jako program oceny stadium choroby. Tak zwana skala Brzozowskiego i Krynickiego. Tyle browara i wódy. Masakracja.
Co do zdjęcia. Żeby była jasność - Tam między moimi nogami jest Monika, wstydliwa trochę (a w takim bezwstydnym akcie tutaj). Nigdy nie pytałem co Kszyhowi mój ptak wyśpiewał po tym, jak przyłożył do niego ucho, ale musiało być super :-D
W ogóle taka mała ta... To co my żeśmy w tym pociągu odwalali to masakracja. Ciekawe ile osób nas widziało z peronów czy z przedziału i co sobie myśleli. A, no był ten jeden taki kolo od jarania. Ale jemu się akurat podobało.
Kszyhu, Mon. Kocham i tęsknię!
Edycie trzeba będzie flaszkę postawić za to, że robiła zdjęcia. Tylko żeby się więcej nie upijała!
Apsik!
"Postawię Ci moooost... - co, kurwa?"