Mam dosyć! Teraz już na poważnie!
Mam dosyć wszystkiego i wszystkich! Wszystko mnie wkurza, jestem ciągle zła, smutna. Codziennie. Trudno takim być. Któregoś dnia to wykańcza. Mam teraz ochotę wyjść na miasto i krzyknąć: ,,Nie jestem niewiolnikiem Boga, który nie istnieje. I nie jestem niewolnikiem świata, którego gówno to obchodzi.'' Czuję się, jak niewolnik własnego ciała. Od środka coś mnie zżera, coś je moje serce, coś je moją duszę.
Coś mnie pochłania, wykańcza mnie. Mam granice, zamykam się już w sobie coraz bardziej, bo nie chcę, żeby to wyszło.
Siedzę tu po nocach, opuszczam się w nauce. Słyszę tylko krytykę, ciągle coś jest źle, mam dość, nie chcę jeść, nie chcę pić, nie chcę już dłużej rysować i pisać. Nie chcę już dłużej pisać moich snów w zeszycie... Już nie chcę niczego, co wcześniej mi sprawiało przyjemność.
Coś mnie zabija, zkończę się, jeżeli nie dostanę pomocy.
ale żadne narkotyki na świecie, nie uchronią jej, przed nią samą.