ostatnio czuję się jak w filmie. w filmie, który stworzył jakiś totalnie popieprzony reżyser. wszystkie sytuacje, w których się teraz znajduję, są nierealne,fantastyczne. takie małe science fiction,tylko że bez kosmitów i księżniczek amidali. nic tu do siebie nie pasuje, nie ma ze sobą związku, a jedyną rzeczą,, która to wszystko łączy, jest adrenalina na najwyższym poziomie. dołącz sobie do tego soundtrack z requiem dla snu i spróbuj sobie to wyobrazić. muszę oddać się swojej roli,bo to jedyne rozsądne wyjście, które mi zostało. tak jak nic innego nie zostaje choremu aktorowi, któremu przyszło zagrać główną rolę. może będę jak ten, który po ostatniej królewskiej kwestii zmarł na zawał. na scenie. co do szkoły, jest tylko czymś co jest niepotrzebne, czymś, dla czego nawet najbardziej dobroduszny scenarzysta nie zdołałby znaleźć miejsca chociażby w nic nie znaczącym tle. jedyną NORMALNĄ rzeczą dla mnie obecnie jest teatr. i muzyka. to, co zawsze było dla mnie odskocznią do innego świata,do fikcji w której mogłam robić co mi się podoba, teraz jest jedyną,cudowną bramą do normalności. deux ex machina. teraz są przeglądy, są próby, które czekają na mnie przez cały ten weekend plus pn. to jest teraz jedynym, czego pragnę. i co daje mi takie szczęście,taką siłę, że możecie być pewni,że swoją życiową rolę odegram najlepiej na świecie.